Stypułkowski: największe banki nie powinny już przejmować

Pierwszych pięć–siedem banków ?nie powinno już powiększać swoich ?udziałów poprzez akwizycje ?– mówi Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.

Publikacja: 03.11.2014 06:54

Stypułkowski: największe banki nie powinny już przejmować

Foto: Fotorzepa/Urszula Lesman

Odetchnął pan z ulgą po publikacji wyników stress testów?

Cezary Stypułkowski: Nikt nie miał wątpliwości, że polski sektor bankowy wypadnie bardzo dobrze i stress testy to potwierdziły. mBank, jako jedyny w Polsce, w pełni stosuje zaawansowaną metodę liczenia wymogów kapitałowych, a reguły zaakceptowane przez KNF dla używanych przez nas modeli są ostrzejsze niż dla europejskich instytucji. Dawało nam to pewność, że wynik testów będzie dobry. Kluczowe było dla nas natomiast, czy z badania wyniknie konieczność utworzenia dodatkowych rezerw w 2014 roku. Okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Porównując wyniki testów polskich banków z europejskimi i uwzględniając podejście Komisji Nadzoru Finansowego do liczenia kapitału, wyniki naszego sektora są jeszcze lepsze, niż wynikałoby to z poziomu wskaźników kapitałowych wykazanych w poszczególnych wariantach stress testów.

A uspokoiły pana wyniki testów banków ze strefy euro, zwłaszcza głównego właściciela mBanku, czyli Commerzbanku?

Commerzbank był wymieniany jako instytucja ze znakiem zapytania, ale wynik testów jest dobry i zdejmuje odium, które wisiało nad nim przez ostatnie dwa–trzy lata. Wyniki badania aktywów i stress testów ucinają więc spekulacje dotyczące Commerzbanku.

Jaki będzie efekt stress testów dla europejskiego sektora bankowego?

W jakiejś perspektywie dojdzie do dalszej konsolidacji. Trudno jednak przewidzieć, w jakim kierunku ten proces będzie przebiegał, czy będą to fuzje transgraniczne, czy krajowe. Trudno dzisiaj o taką prognozę. Kraje europejskie „usztywniają" się w swoich granicach, a jednocześnie warunki do przejmowania banków są trudniejsze pod względem kapitałowym i zarządczym.

A na polskim rynku?

Nie spodziewam się dużych zmian. Przede wszystkim ze względu na stanowisko nadzoru, który wyraźnie mówi, że obecny poziom koncentracji jest optymalny. Generalnie zgadzam się z tym poglądem, bo teraz polski klient jest beneficjentem struktury sektora. Oczywiście mogą być pewne dostosowania, ale moim zdaniem pierwszych pięć–siedem banków nie powinno już znacząco powiększać swoich udziałów w rynku poprzez akwizycje.

Właściciela ma zmienić Bank BPH. Czy to jest interesujący cel przejęć?

Nie dla każdego, ponieważ ma wysoką relację kredytów do depozytów, jest w dużym stopniu finansowany przez spółkę matkę i ma dość ograniczony profil działalności.

To główna przeszkoda?

Z punktu widzenia mBanku tak, ponieważ udało nam się zmniejszyć relację kredytów do depozytów ze 130 proc. do 103 proc. i powrót do punktu wyjścia nie miałby sensu.

Czy mBank bierze pod uwagę możliwość przejęć na polskim rynku?

Nasz model biznesowy, skala innowacji oraz zaawansowane procesy powodują, że my konkurujemy w inny sposób. Sądzę, że łatwiej jest nam przejmować systematycznie klientów, niż włączać w struktury inną instytucję. Nasze wyniki potwierdzają słuszność takiego podejścia. mBank jest raczej bankiem wzrostu organicznego, ale oczywiście nie mogę powiedzieć, że na pewno nigdy niczego nie przejmiemy.

Czy zła sytuacja SKOK będzie narastającym problemem dla sektora?

Tak. Mamy sytuację, w której SKOK numer dwa i trzy są w bardzo trudnym położeniu. Klienci kas są ratowani z pieniędzy gromadzonych latami przez banki w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, który zapewne w tej sytuacji zwiększy nam składkę. W sektorze SKOK jest ulokowanych 17 mld zł depozytów. Jeżeli informacje docierające z mediów i komunikatów KNF się potwierdzą, to pachnie to największą aferą finansową w historii. Oczekiwałbym od regulatora oraz państwa, że zostanie to rozliczone. Podejrzewam, że kolejne informacje będą obnażać słabości zarządcze tej struktury, a być może też kierunki roztrwonienia pieniędzy deponentów. Za straty SKOK zapłacą banki i ich klienci.

Czy niskie stopy procentowe, po ostatnich cięciach i prawdopodobieństwo kolejnych obniżek, to nowa rzeczywistość, w której banki muszą się odnaleźć?

Oczywiście, że to jest nowa sytuacja dla polskiego sektora bankowego. Wynik odsetkowy stanowił do tej pory około 2/3 przychodów. Teraz te proporcje będą się zmieniać na rzecz większego udziału dochodów z opłat i prowizji. Banki nie mają wyjścia i zaczynają podnosić opłaty, bo jednocześnie muszą inwestować w technologie.

Czy banki czeka spadek rentowności?

Obecna sytuacja wywołana przez spadek stóp procentowych będzie miała wpływ na model biznesu bankowego w Polsce. Pozycje banku wyznacza struktura przychodów i relacja kosztów do dochodów. Jeśli bank ma wskaźniki koszty/dochody na poziomie 60–70 proc., to musi przeanalizować swój model działania i w sposób bolesny dostosować się do obecnych warunków. Mieliśmy już przykłady banków, które radykalnie musiały ograniczać wielkość sieci i zwalniać pracowników. Takie działania, choć w niektórych przypadkach konieczne, negatywnie wpływają na relacje z klientami.

Czy spadek prowizji interchange mocno odbija się na wynikach mBanku?

Pierwszy odczuwalny spadek interchange z 1,5 proc. do 1,1 proc. klienci zrekompensowali nam wyższą aktywnością, to znaczy wzrostem liczby i wartości transakcji. Natomiast spadek prowizji do 0,5 proc. od 1 lipca przełożył się na spadek przychodów z tego tytułu o 20–30 mln zł w skali kwartału, co stanowi ok. 10-proc. ubytek przychodów prowizyjnych netto. Nie zapominajmy, że prawdopodobną jest kolejna redukcja tych opłat. Taka gwałtowna skala spadku interchange i ubytek przychodów może skłonić banki do obniżenia wydatków technologicznych, co wbrew intencjom mogłoby spowolnić przechodzenie klientów na obrót bezgotówkowy. Zgadzam się jednak z tym, że prowizje na poziomie 1,5–1,6 proc. były zbyt wysokie.

Jest pan zadowolony z wyników mBanku po trzecim kwartale?

Wynik jest bardzo dobry i będziemy się starali wypracować w całym roku 4 mld zł przychodów. Jeśli w czwartym kwartale uda nam się zarobić 1 mld zł, to osiągniemy ich aspiracyjny poziom i będziemy mogli powiedzieć, że w pełni wykorzystujemy potencjał banku. Dwa najważniejsze czynniki, które mogą negatywnie wpłynąć na realizację tego celu, to, oprócz spadku przychodów z interchange, prawdopodobna kolejna obniżka stóp procentowych, przekładająca się na dochody odsetkowe z kredytów. Natomiast podtrzymujemy wcześniejsze prognozy, że cały rok 2014 powinniśmy zakończyć zyskiem netto w granicach 1,25–1,3 mld zł. Jeśli uda nam się osiągnąć ten cel, to wypracujemy zdecydowanie lepszy wyniki niż za 2013, nawet biorąc pod uwagę, że ubiegłoroczny zawierał dochody ze zdarzeń jednorazowych. Będziemy też jednym z nielicznych banków, w którym wynik prowizyjny w skali całego roku mimo wszystko wzrośnie. Pomaga nam struktura demograficzna naszych klientów, wykonujących z każdym rokiem coraz więcej transakcji. Dodatkowo, zaczynają się zwracać inwestycje w nowe platformy transakcyjne, w tym nową aplikację mobilną. Spodziewam się, że w tym roku pozyskamy ponad 200 tys. nowych klientów – najwięcej od kilku lat.

Jaką dywidendę będzie wypłacał bank?

Po wielu latach powróciliśmy do polityki wypłacania dywidendy i będziemy starali się ją utrzymać. Wyniki AQR i stress testów potwierdziły, że bank jest dobrze skapitalizowany i ma trwałą zdolność do dzielenia się zyskiem. Zakładam, że w tym roku, będziemy mogli przeznaczyć na dywidendę co najmniej 50 proc. zysku.

Jak pan ocenia efekty ujednolicenia marki?

Proces przebiegł sprawnie i dał lepszy skutek, niż się spodziewałem. Ujednoliciła się nie tylko sama marka, ale również kultura organizacji, co jest istotne dla zarządzania bankiem. Dodatkowo okazało się, że klienci mBanku zaczęli chętniej korzystać z placówek dawnego MultiBanku. Daje to możliwość zaoferowania im kolejnych produktów, co z kolei przekłada się na wzrost naszych przychodów. Jednocześnie utrzymujemy naszą przewagę konkurencyjną, w tym kosztową, polegającą na tym, że nasz klient niemal wszystko może załatwić w sieci lub mobilnie.

CV

Cezary Stypułkowski jest prezesem mBanku (dawniej BRE Bank) od 2010 roku. Wcześniej m.in. kierował Bankiem Handlowym. W 2003 r. został prezesem Grupy PZU. A od 2006 r. był dyrektorem zarządzającym banku inwestycyjnego J.P. Morgan na Europę Środkową i Wschodnią.

Odetchnął pan z ulgą po publikacji wyników stress testów?

Cezary Stypułkowski: Nikt nie miał wątpliwości, że polski sektor bankowy wypadnie bardzo dobrze i stress testy to potwierdziły. mBank, jako jedyny w Polsce, w pełni stosuje zaawansowaną metodę liczenia wymogów kapitałowych, a reguły zaakceptowane przez KNF dla używanych przez nas modeli są ostrzejsze niż dla europejskich instytucji. Dawało nam to pewność, że wynik testów będzie dobry. Kluczowe było dla nas natomiast, czy z badania wyniknie konieczność utworzenia dodatkowych rezerw w 2014 roku. Okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Porównując wyniki testów polskich banków z europejskimi i uwzględniając podejście Komisji Nadzoru Finansowego do liczenia kapitału, wyniki naszego sektora są jeszcze lepsze, niż wynikałoby to z poziomu wskaźników kapitałowych wykazanych w poszczególnych wariantach stress testów.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację