Co prawda z przewidywaniami dotyczącymi kursów walut jest trochę jak z wróżeniem z fusów, jednak zagrożenie tak mocnym osłabieniem rodzimej waluty istnieje. Możliwe są oczywiście interwencje banku centralnego, jeżeli uzna on, że osłabienie złotego jest zbyt gwałtowne i może zwiększać nerwowość na rynku, ale jak pokazuje historia, takie operacje nie odwrócą trendu. Poza tym dla przedsiębiorców, którzy właśnie podpisują kontrakty na dostawy towarów, liczy się cena z momentu transakcji. W 2013 roku kupowali produkty za dolary po 3 zł, teraz muszą się już liczyć z 20-proc. wzrostem ceny. To, niestety, dotkliwie odczują przede wszystkim konsumenci, czyli my wszyscy.

Za sprzęt RTV i AGD, tekstylia,  niektóre marki samochodów, egzotyczne owoce, kawę, herbatę, zabawki i inne towary sprowadzane z zagranicy przyjdzie nam bowiem zapłacić dużo więcej. Co w tej sytuacji możemy zrobić?

Nasz wpływ na kursy walut jest żaden, ale możemy zadbać o kondycję swojego portfela, kupując już dzisiaj to, co jest albo będzie nam wkrótce potrzebne. W sklepach trwają bowiem wyprzedaże, handlowcy pozbywają się towarów, oferując znaczne upusty i rozkładając płatności na korzystne raty. Jeśli więc nie przeszkadza nam, że kupujemy sprzęt nie z najnowszej dostawy, śmiało poddajmy się wyprzedażowemu szaleństwu. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że te same towary wkrótce będą już sporo droższe.

Oczywiście nie namawiam do bezmyślnych zakupów – sięgając po produkt, dokładnie zastanówmy się, czy na pewno go potrzebujemy, a kupując na kredyt, sprawdźmy, czy raty na pewno są korzystne i czy sklep nie ukrył w nich prowizji, których – jak głosi reklama – ma nie być. Przede wszystkim zaś kierujmy się rozsądkiem. Cena towarów w sklepach potrafi z dnia na dzień zostać obniżona nawet o 70 proc., ale też cena naszej waluty – przy sprzyjających temu okolicznościach – może nagle wzrosnąć.