Islandzki eksperyment bankowy

Poszukiwanie szczepionki antykryzysowej

Publikacja: 12.04.2015 21:07

W 2008 r. islandzką sielankę przerwał kryzys finansowy

W 2008 r. islandzką sielankę przerwał kryzys finansowy

Foto: 123RF

Islandia chce wprowadzić tzw. złotą regułę bankową 2.0. Mówiąc w skrócie, wielkości udzielanych kredytów i pożyczek byłaby równa wielkość depozytów. Czy to pomysł ciekawy? Niewątpliwie tak. Czy uchroni Islandię przed powtórką kryzysu z 2008 r.? Nie, bo to polityka państwa, a nie banki komercyjne, była źródłem tamtego załamania.

Kto ma kreować pieniądz

Rząd Islandii chce odebrać prywatnym bankom możliwość kreacji pieniądza i rozważa wprowadzenie własnej wersji złotej reguły bankowej. Nie ma co ukrywać, obecnie rozpowszechniony tzw. fractional-reserve banking jest pełen wad i od lat krytykowany. W Islandii, jak w wielu innych krajach, banki prywatne miały olbrzymie luki finansowania (ang. funding gaps), udzielając długoterminowych kredytów w oparciu nie o zebrane depozyty, ale o krótkoterminowe pożyczki pozyskane na rynku międzybankowym. Stworzyło to olbrzymie ryzyko systemowe.

Jednak pamiętajmy, że przyczyny kryzysu finansowego na Islandii nie leżą tylko po stronie banków komercyjnych. Oczywiście, dołożyły one swoje trzy grosze do nadmuchania bańki kredytowej. Ale boom miał źródło nie w prywatnym rynku bankowym, lecz w błędnej polityce państwa.

Zobaczmy jeszcze raz, co spowodowało boom, a w konsekwencji kryzys w Islandii. Zastanówmy się następnie, czy wprowadzenie złotej reguły bankowej uchroniłoby Islandię przed powtórką krachu z 2008 r.

Po pierwsze, w porównaniu z zalecanymi poziomami stóp procentowych, zgodnymi z tzw. regułą Taylora, w latach 2001–2003 oraz 2004–2008 Se?labanki Íslands (bank centralny w Islandii) utrzymywał stopy zbyt niskie (o ok. 2,5 punktu procentowego niższe od zalecanych). Przyczyniło się to do silnego obniżenia kosztów pieniądza, w konsekwencji nakręcając akcję kredytową banków.

Rząd nadmuchał bańkę

Po drugie, w Islandii rząd silnie interweniował na rynku mieszkaniowym, wypaczając rynek nieruchomości oraz rynek bankowy. Utworzył publiczną instytucję o nazwie Hausing Finance Fund (HFF), która działała podobnie jak w Stanach Zjednoczonych Fannie Mae (The Federal National Mortgage Association) oraz Freddie Mac (The Federal Home Loan Mortgage Corporation), tzn. miała udzielać pożyczek mieszkaniowych osobom, których nie było stać na zadłużenie się na rynku prywatnym.

HFF został objęty gwarancjami islandzkiego rządu, przez co mógł tanio pozyskiwać fundusze za granicą i oferować bezkonkurencyjnie tanie kredyty hipoteczne. Z powodów politycznych oraz „narodowej dumy", która postrzegała politykę dawania tanich kredytów tylko najbiedniejszym jako dyskryminującą, zmieniono strategię HFF i kredyty stały się dostępne dla wszystkich obywateli. Nieoficjalnym zadaniem instytucji stało się realizowanie islandzkiej wersji american dream, a tani kredyt dofinansowany przez rząd był narzędziem do jego realizacji.

Nakręcanie konsumpcji

Banki próbowały walczyć z HFF o klientów, obniżając oprocentowanie kredytów hipotecznych, zwiększając maksymalną wysokość udzielanych kredytów do 100 proc. wartości nieruchomości oraz pożyczając pieniądze klientom o niskiej zdolności kredytowej. Dodatkowo rozpoczęły udzielanie na masową skalę kredytów konsumpcyjnych i samochodowych, których nie było w ofercie HFF, a które w konsekwencji nakręcały boom już nie tylko na rynku nieruchomości, ale również na rynku aktywów.

Należy podkreślić, że to właśnie rywalizacja z HFF nie tylko nadmuchała bańkę spekulacyjną, ale również wywołała potężną lukę finansowania.

Ryzykowny paszport europejski

Islandzkie banki szybko się zorientowały, że w zdobyciu przewagi konkurencyjnej nad państwowym HFF pomoże im wydłużanie okresu kredytowania oraz skrócenie okresu, na który zdobywały finansowanie. Banki zarabiały, pożyczając klientom na dłuższy okres drożej na krajowym rynku mieszkaniowym, a zapożyczając się w celu finansowania akcji kredytowej na krótszy okres i taniej za granicą.

Było to możliwe dzięki tzw. europejskiemu paszportowi bankowemu umożliwiającemu islandzkim bankom otwieranie oddziałów w Europie. Działał tak m.in. w Wielkiej Brytanii czy Holandii niesławny Icesave.

To z kolei pozwalało im na oferowanie kredytów z coraz niższym oprocentowaniem. Szacuje się, że trzymiesięczna funding gap trzech największych banków w Islandii w 2007 r. należała do jednych z największych na świecie (relatywnie) i wynosiła prawie 50 proc. islandzkiego PKB (Bagus oraz Howden, 2011).

Wszystko sprawdzało się tak długo, jak długo rynek międzybankowy był stabilny. Jednak po upadku Lehman Brothers rynek finansowy ogarnęła panika, a dalsze rolowanie długu nie było możliwe, co okazało się zgubą dla banków islandzkich.

Słabość nadzoru

Po trzecie, FME, czyli Fjármálaeftirliti? pełniąca na Islandii rolę Komisji Nadzoru Finansowego, z powodu braków kadrowych oraz ograniczonych uprawnień nie nadzorowała działalności zagranicznej banków islandzkich, ale jedynie ich aktywność krajową. Ponadto islandzkie banki komercyjne miały zostać po raz pierwszy poddane stress testom dopiero w październiku 2008 r. W efekcie ani boom, ani luka finansowa nie zostały zidentyfikowane odpowiednio wcześnie i nie udało się na czas uruchomić polityk makroostrożnościowych. Mogłyby one spowodować „wygładzenie" i powolne wygaszanie tych zjawisk, jak to miało miejsce m.in. w Hongkongu. Nie byłoby więc spektakularnego pęknięcia bańki.

Sama złota reguła to za mało

Przykład Islandii pokazuje, że to błędne interwencje, a nie banki prywatne niestosujące się do złotej reguły bankowej, doprowadziły do boomu, a w konsekwencji do kryzysu finansowego. Nie oznacza to jednak, że proponowana przez islandzkiego premiera Sigmundura Daví?a Gunnlaugssona zmiana jest błędna lub wadliwa.

Uważam, że eksperyment z wprowadzeniem złotej reguły bankowej, szczególnie w tak małym kraju jak Islandia, jest ciekawy. Gorąco trzymam kciuki za tę inicjatywę. Pamiętajmy jednak, że sama złota reguła – ani żadna inna – nie uchroni nas ani przed boomami, ani przed kryzysami wywoływanymi błędną polityką państwa.

Autor jest doktorantem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, laureatem Diamentowego Grantu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w ramach którego realizuje projekt: „Zagadki kryzysów finansowych – rynek czy państwo?"

Islandia chce wprowadzić tzw. złotą regułę bankową 2.0. Mówiąc w skrócie, wielkości udzielanych kredytów i pożyczek byłaby równa wielkość depozytów. Czy to pomysł ciekawy? Niewątpliwie tak. Czy uchroni Islandię przed powtórką kryzysu z 2008 r.? Nie, bo to polityka państwa, a nie banki komercyjne, była źródłem tamtego załamania.

Kto ma kreować pieniądz

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację