Reklama

Polska bez leku na głupotę?

Kilka lat temu internet opanował tekst ze smutną wyliczanką zaczynający się od słów: „Polska to dziwny kraj".

Publikacja: 13.09.2015 21:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

Tekst, po którego lekturze w stupor wpadali mieszkańcy Europy Zachodniej, składał się z wielu przykładów polskich absurdów, kompletnie niezrozumiałych dla „tambylców", z którymi „tubylcy" nie tylko muszą żyć, ale także niemo się na nie godzić.

Jak wiele innych treści w internecie – tekst zaczął żyć własnym życiem. Tysiące użytkowników sieci ochoczo dorzucały doń własne wątki. Jedni o kolejkach do lekarzy, inni o podatkach. Lista wciąż się wydłuża. Wiele wskazuje też na to, że widzieli ją już wszyscy. Doprecyzuję: prawie wszyscy, bo najwyraźniej do pani premier Ewy Kopacz nie trafił. Chętnie podeślę, ale zanim to zrobię, dorzucę także coś od siebie – po raz kolejny zresztą, bo z każdego poprzedniego felietonu z powodzeniem można wyjąć przynajmniej kilka punktów.

Dziś o polityce lekowej słów kilka. A ta wygląda następująco: z jednej strony mamy urzędnika, który odpowiada za tę politykę, za refundację, a – co za tym idzie – za wydatki budżetowe idące w miliardy. Z drugiej – mamy Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji powołaną po to, by ten właśnie urzędnik otrzymywał profesjonalne i obiektywne oceny skuteczności leków i terapii oferowanych przez przemysł farmaceutyczny. W teorii wszystko to wygląda dobrze. A w praktyce? Pozytywna rekomendacja AOTMiT np. dla leku na raka piersi, jelita, cukrzycy – ułatwiającego życie pacjentom i w dodatku tańszego? Urzędnicy odmawiają. Negatywna? Akceptują, a jakże. Polski urzędnik, ze szczególnym uwzględnieniem tych ministerialnych, ma bowiem to do siebie, że razem z nominacją otrzymują nieograniczony pakiet wszechwiedzy „w gratisie", cytując język internetu. Jest to pakiet uniwersalny – do zastosowania zawsze i wszędzie.

W Ministerstwie Zdrowia pakiet stosuje się w taki sposób, że urzędnik reprezentujący państwo polskie proponuje obniżkę oferowanego przez producentów towaru (w tym przypadku leku) o 50 proc. – i to co dwa lata. Skoro bowiem byle producent spodni czy butów może co roku dawać promocję „90 proc. taniej", to czemu i leków nie traktować tą samą miarą? Urzędnicy, przytłoczeni nadmiarem wiedzy ulotek z supermarketów, zapominają chyba o tym, że lek to nie spodnie. Że na leki nie ma mody, podobnie jak na choroby. Można, owszem, wprowadzać na rynek nowości, ale na to trzeba mieć pieniądze. Inna rzecz, że idąc tropem logiki IV RP, należałoby postawić takiemu urzędnikowi zarzut działania na szkodę państwa polskiego w roku ubiegłym – skoro bowiem dzisiaj zażądał kolejnej obniżki cen, to czemu nie zażądał jej od razu rok temu?

Ktoś powie, że kierują się dobrem pacjenta, który przecież czeka na lek tani i skuteczny. Polska dzisiaj ma najniższe ceny wielu leków w całej UE. Jest to efekt kilku lat polityki pana wiceministra. Wszystko byłoby w porządku, gdyby te najniższe ceny powodowały też obniżkę cen płaconych przez pacjentów. Tak się jednak nie dzieje. Zadziałał bowiem mechanizm rynkowy – leki masowo wyjeżdżają w ramach tzw. eksportu równoległego do krajów, w których są droższe. Szacunkowa wartość tego eksportu to ponad 2,5 mld złotych. Dodajmy, że jest to legalny mechanizm umożliwiający swobodne sprzedawanie towarów w ramach Unii. Wielu ważnych leków – w tym ratujących życie – po prostu brakuje, a pacjenci są odprawiani z kwitkiem. Usłyszeliśmy jednak, że rząd rozwiąże ten problem. Warto przypomnieć, że to urzędnicy Ministerstwa Zdrowia wydali interpretację przepisów dotyczącą wolnych marż dla leków wyjeżdżających z Polski.

Reklama
Reklama

Nie pierwszy to raz, kiedy myśląc o polskim urzędniku, mam w tyle głowy słowa Kisiela, że socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju. Jak widać, ustrój się zmienił, ale jego logika działania pozostała. To w niej upatruję źródła tego dziwactwa Polski, o którym pisałem wyżej. Apeluję do pani premier, która przecież jest ekspertem w sprawach zdrowia (i nie tylko, mam nadzieję): proszę na koniec misji swojego rządu uwolnić obywateli od niekompetencji urzędników – tego konkretnego resortu i wielu innych. Głupota ma niestety to do siebie, że lekarstwa na nią nie ma. A nawet gdyby było... Cóż, urzędnicy Ministerstwa Zdrowia z pewnością sprawiliby rychło, że uginałyby się pod nim apteczne półki. U naszych sąsiadów...

Andrzej Malinowski, Prezydent Pracodawców RP

Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Opinie Ekonomiczne
Nowa geografia kapitału: jak 2025 r. przetasował rynki akcji i dług?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Druga Japonia i inne zasadzki statystyki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama