Kot Schroedingera w NBP

Można odnieść wrażenie, że z zaangażowaniem w kampanię wyborczą prezesa NBP jest jak z kotem Schroedingera. Jest i jednocześnie go nie ma.

Publikacja: 17.01.2025 18:04

Prezes NBP Adam Glapiński

Prezes NBP Adam Glapiński

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Choć prezes Adam Glapiński na wstępie piątkowej konferencji prasowej zaznaczył, że NBP nie bierze udziału w trwającej kampanii wyborczej i zaapelował, by go w nią nie mieszać, można było odnieść wrażenia, że jednak wziął w niej udział. Choć nie wprost – co to, to nie.

Straszak drogiej energii idzie w ruch

Cały początek konferencji prezes poświecił dowodzeniu, że inflacja długo jeszcze pozostanie na podwyższonym poziomie i nie można jeszcze myśleć o obniżce stóp NBP z winy drożejącej energii elektrycznej. Grozę sytuacji podkreślał wykres pokazujący, że Polska jest numerem jeden w Europie podwyżek cen energii.

Prezes precyzyjnie wskazał, o ile podskoczy inflacja, gdy skończy się okres mrożenia cen prądu przez rząd. To na pewno słuchacze zapamiętają, bo już informacja, że możliwa jest obniżka taryf energetycznych i skoku cen po odmrożeniu jednak nie będzie, to wiedza niezbyt powszechna.

Ceny energii to słaby argument

Droga energia zawsze idzie na rachunek rządzących – kiedyś PiS, teraz Koalicji 15 X – złośliwcy mogą więc odnieść wrażenie, że wystąpienie prezesa, którego owa koalicja chce postawić przed Trybunałem Stanu, nieprzypadkowo zostało tak skonstruowane. Drogi kredyt, wysokie raty – wiecie sami, czyja to wina.

Taka interpretacja jest tym bardziej prawdopodobna, że ceny energii (podobnie jak żywności), jako zależne w dużym stopniu od rynków międzynarodowych, raczej nie są uwzględniane przy planowaniu krajowej polityki pieniężnej. Bo po prostu nie ma ona na nie wpływu.

Spadek inflacji bazowej nie pasuje do argumentacji

Właśnie dlatego bank centralny wylicza tzw. inflację bazową, bez uwzględnienia cen energii i żywności. I to jej zmiany są barometrem podpowiadającym, czy politykę pieniężną zaostrzać czy łagodzić. I tu zgrzyt, bo jak na złość przed konferencją prezesa podległy mu NBP podał, że inflacja bazowa… zmalała z 4,3 proc. w listopadzie do 4 proc. w grudniu. Dalszy spadek byłby istotnym argumentem za obniżką stóp procentowych. Może dlatego prezes porównał owe 4 proc. z 3,7 inflacji bazowej z sierpnia 2024 r.?

Dwa przedwyborcze oblicza prezesa

Jastrzębi ton styczniowej i grudniowej konferencji prasowej prezesa Glapińskiego daleko odbiegał od pełnej gołębiego entuzjazmu z przedwyborczych konferencji z września i października 2023 r., kiedy RPP po jego wodzą ścięła stopy najpierw z 6,75 do 6 proc., a potem do obecnych 5,75 proc. Tamtego roku inflacja spadała „na łeb na szyję” z 10-11 proc. latem do 8,2 proc. we wrześniu i 6 proc. w październiku – w dużym stopniu dzięki przedwyborczemu cudowi z cenami na Orlenie i „darmowym” lekom dla seniora wprowadzonym przez PiS.

Stopy procentowe były wówczas realnie ujemne (poniżej inflacji), ale to nie przeszkadzało ich ciąć ku ukontentowaniu ówczesnego rządu i obywateli. Dziś są dodatnie (5,75 proc. wobec 4,7 proc. inflacji, która za rok ma – wedle prezesa być taka sama), ale to nie przeszkadza ich utrzymywać, co komplikuje życie i kredytobiorcom, i ministrowi finansów. Jeśli wierzyć zapewnieniom prezesa, wtedy nie stała za tymi decyzjami i teraz nie stoi żadna polityka (poza monetarną). Ale złośliwcy ją pewnie dostrzegą. Bo niby jej nie ma, a jest wrażenie, że jednak jest. Zupełnie jak kot Schroedingera.

Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki