Wydaje się, że gospodarka światowa znalazła się na historycznym rozstaju, gdzie nikt nie może być pewien, którą drogą dalej podąży: dalszego spowolnienia czy też powrotu do zrównoważonego wzrostu na bazie wniosków z kryzysu 2008– –2009 i podjętych działań naprawczych. Historycy i filozofowie biją na alarm, mówiąc, że świat się chwieje i że powinniśmy przygotować się na to, iż przyszłe pokolenia będę jeszcze długo walczyć ze skutkami obecnego spowolnienia. Ekonomiści również dorzucają swoje trzy grosze, niektórzy mówią wręcz o chronicznym globalnym kryzysie i jego kolejnej odsłonie.
Niepotrzebne obawy
W ostatnich latach światełkiem na tym raczej ponurym horyzoncie były rynki wschodzące. Teraz jednak pojawiają się obawy przed kolejną odsłoną kryzysu, którego zapalnikiem mają być tym razem właśnie kraje rozwijające się, będące do niedawna motorami napędowymi wzrostu globalnej gospodarki. Kluczowy jest tu oczywiście ogromny rynek chiński.
Silna pozycja gospodarcza Chin sprawia, że przecena na tamtejszym rynku akcji, denominacja juana czy pogłoski o spowolnieniu wzrostu PKB wywołują niepokój na całym świecie. Jednak nie dajmy się zwariować, bo jednocześnie z Państwa Środka napływają pozytywne sygnały.
Tamtejsza giełda zaczyna się podnosić po letnim krachu, a obawy przed kolejną dewaluacją juana i spowolnieniem gospodarczym ustąpiły miejsca nadziejom na rządową stymulację i reformy strukturalne. Mają one umożliwić podwojenie dochodu na mieszkańca oraz PKB w ciągu kolejnych pięciu lat w stosunku do poziomu z 2010 roku.
Szansa dla towarów konsumpcyjnych
Tradycyjna przewaga konkurencyjna Chin – tania siła robocza – ulega osłabieniu, a nowym motorem wzrostu ma być konsumpcja, wspierana przez rozrost klasy średniej, migrację ludności z wsi do miast i postępującą urbanizację. Trendy te tworzą ogromne szanse dla firm oferujących produkty, które wpisują się w potrzeby tych konsumentów.