Większa różnorodność, w tym większy odsetek kobiet we władzach firm, to szansa na lepsze wyniki biznesu, wzrost innowacyjności, no i dostęp do większej puli talentów – takie argumenty powtarzają od lat do znudzenia przedstawiciele, a przede wszystkim przedstawicielki organizacji zabiegających o zwiększenie udziału pań w zarządach i radach nadzorczych. Siłę tego języka korzyści, czyli symbolicznej marchewki, wzmocnił globalny kryzys finansowy 2008 roku przypisywany niekiedy chciwości zarządów wielkich banków zdominowanych przez chętnych do ryzyka samców alfa.
Kobiety w zarządach i radach nadzorczych firm. Dlaczego zmiany spotykają taki opór?
Jednak chociaż na fali kryzysowego strachu kilka państw w Europie sięgnęło po kij i zaczęło wprowadzać zalecenia albo regulacje dotyczące obowiązkowych parytetów (czy raczej kwot) dla kobiet we władzach dużych firm, to zwykle nie były to ani drastyczne, ani szybkie zmiany. Przykładem są Niemcy, które w różnych opracowaniach przedstawia się jako kraj z obowiązującym od 2015 roku 30-proc. parytetem dla kobiet we władzach największych spółek. Jak jednak dowodzi opublikowana w „Rzeczpospolitej” analiza sytuacji za Odrą, zdecydowana większość firm objętych równościowymi regulacjami (które de facto wprowadzono dopiero wraz z rozszerzeniem ustawy w 2021 r.) ogranicza się do obowiązkowego minimum.
W krajach, w których – jak w Polsce – próbowano spółki zachęcić do zwiększenia udziału kobiet „na miękko”, czyli zapisami w kodeksach dobrych praktyk, zmiany zachodzą z jeszcze większymi oporami. W ostatnich dwóch latach udział kobiet we władzach 140 największych spółek na GPW wzrósł ledwie o 1,4 pkt proc. – do 18 proc. Rozczarowujące statystyki sprawiły, że nawet zagorzali przeciwnicy parytetów zaczęli przyznawać, że potrzebne są twarde regulacje.
To trochę przerażające, że najbardziej skuteczny okazuje się kij
No i wprowadza je unijna dyrektywa, która od lipca 2026 r. zobowiązuje duże spółki giełdowe do co najmniej 40-proc. udziału kobiet w radach nadzorczych albo 33-proc. udziału we władzach, wliczając zarządy. Pod groźbą kija – sankcji finansowych, które grożą za nieprzestrzeganie regulacji.
Czytaj więcej
Już tylko niespełna dwa lata dzielą nas od wejścia w życie unijnej dyrektywy, która wymusi zwiększenie udziału kobiet we władzach dużych spółek. Dla wielu z nich będzie to duże wyzwanie, w tym dla tych pod nadzorem Skarbu Państwa.