Krzysztof Adam Kowalczyk: Euro i zimny prysznic z polexitem w tle

Nieprzyjęcie przez Polskę wspólnej waluty to uchylone drzwi do wyjścia z Unii, i to uchylone coraz szerzej. A my chyba nie chcemy polexitu, nieprawdaż?

Aktualizacja: 16.08.2024 06:22 Publikacja: 14.08.2024 16:22

W ostatnich latach własna polityka pieniężna przestała być atutem. Ekonomiści są zdania, że powinniś

Kiedy rozpoczniemy przygotowania do przyjęcia euro?

W ostatnich latach własna polityka pieniężna przestała być atutem. Ekonomiści są zdania, że powinniśmy wyznaczyć termin, przygotować się i przyjąć euro - przed 2030 r.

Foto: Adobe Stock

Nie wiem jak państwo, ale ja z przerażeniem przyjąłem wyniki najnowszych badań poparcia dla przyjęcia euro, przeprowadzonych dla Fundacji Wolności Gospodarczej. Przeciw przesiadce ze złotego na wspólną walutę „w ciągu kilku lat” jest już ponad połowa badanych, za – mniej niż jedna trzecia. Zwolenników ubywa (-4,2 pkt proc. rok do roku) szybciej niż przybywa zwolenników (+5,7 proc.).

Prawica wzmacnia nastroje antyunijne

Gdyby takie tempo zmian się utrzymało, za pięć lat cztery piąte Polaków byłoby przeciwko euro, do przyjęcia którego zobowiązalibyśmy się przecież głosując wiosną 2003 r. za traktatem o akcesji do UE. Może nie byłoby to takie przerażające – są przecież w Unii kraje, jak Szwecja, Dania czy Czechy, które też euro nie mają – gdyby nie to, że euro-fobia rozwija się równolegle z nastrojami otwarcie antyunijnymi. I je wzmacnia.

Z wiosennych badań CBOS wynika, że zwolenników pozostania Polski w UE jest 77 proc. wobec 92 proc. w roku 2022. To najgorszy wynik od 2013 r. Spadek w dwa lata aż o 15 pkt proc. to przerażający efekt antyunijnej propagandy prawicy i skrajnej prawicy. W kraju, gdzie gołym okiem widać poprawę jakości życia dzięki 20 latom obecności we Wspólnocie, w którym miliony miejsc pracy istnieją dzięki produkcji dla innych krajów Unii (trafia tam aż trzy czwarte eksportu) to absolutnie irracjonalne.

Przy tak nakręcanych, rosnących nastrojach antyunijnych łatwo będzie o podobny błąd, jaki zrobili Brytyjczycy wychodząc z UE

Brexitowy błąd Brytyjczyków

Obawiam się, że ten irracjonalny trend będzie się pogłębiał. Zacofanie energetyki już odbija się na cenach energii, za co obwiniana jest Unia i jej polityka ekologiczna, a nie polscy politycy Zjednoczonej Prawicy wstrzymujący przez lata rozwój tańszych OZE w interesie węglowego skansenu. Łatwo jest obwiniać Unię także np. za niestabilne ceny zboża, które przecież kształtuje rynek światowy i Brukseli nic do tego. Zwykły obywatel tych zależności nie dostrzega, więc propagandę kupi.

Przy tak nakręcanych, rosnących nastrojach łatwo będzie o podobny błąd, jaki zrobili Brytyjczycy. Rozpisując referendum o wyjściu z UE premier Cameron nie chciał przecież opuszczać Wspólnoty, tylko uciszyć wewnętrzną opozycję w Partii Konserwatywnej.

Gdyby Wielka Brytania przyjęła wspólna walutę, a nie wynegocjowała tzw. derogację (przypomnę, Polska jej nie ma), i gdyby Brytyjczycy mieli na kontach oraz w portfelach euro zamiast funta, raczej nie znalazłaby się większość dla brexitu. Perspektywa powrotu do funta i spadku jego wartości w wyniku odpływu inwestorów otrzeźwiłaby gorące głowy.

Z tych samych powodów Grecy, mimo kryzysu, nie zdecydowali się przywrócić drachmy. Prognozowana jej dewaluacja o 40 proc. i takaż utrata zasobów finansowych byłaby większym nieszczęściem niż wyrzeczenia ratujące budżet i gospodarkę.

Zwolenników rozpoczęcia przygotowań do euro jest wciąż więcej (40 proc.) niż przeciwników (30 proc.). Więc warto, by obecnie rządzący takie przygotowania rozpoczęli

Euro to gwarant obecności Polski w Unii

Dlatego przyjęcie euro to nie tylko ruch likwidujący ryzyko kursowe i ułatwiający rozliczenia naszym eksporterom oraz zwiększający wpływy polityczne Polski. Ja widzę w nim także klucz zamykający drzwi wyjściowe z Unii. My tego klucza nie użyliśmy, zostawiając w efekcie drzwi do polexitu uchylone. Antyeuropejska prawica wsunęła w nie nogę i się mocno rozpycha, wspierana przez prezesa NBP, przy bierności prounijnych ugrupowań politycznych. Zapadły one w sen zimowy wierząc w mantrę, że waluta narodowa daje większą elastyczność, bo własną politykę pieniężną łatwiej dopasować do potrzeb gospodarki, a elastyczny kurs złotego pozwala amortyzować wstrząsy.

Tyle że te możliwości trzeba umieć wykorzystać, a już na pewno wykorzystywać w dobrej wierze, a nie do rozkręcenia szkodliwego na dłuższą metę inflacyjnego wzrostu gospodarki i finansowania rozpasanych wydatków rządu przez bank centralny. Właśnie takich szaleństw chcieli uniknąć zwolennicy jak najszybszego przyjęcia euro.

Czytaj więcej

Euro zamiast złotego. Należy to zrobić najpóźniej do 2030 roku

Kiedy rozpoczniemy przygotowania do przyjęcia euro?

Zresztą przesiadka ze złotego nie nastąpiłaby od razu – droga do wspólnej waluty wymaga wypełnienia ekonomicznych kryteriów konwergencji, czyli trzymania na wodzy: deficytu sektora finansów publicznych, długu, inflacji, długoterminowych stóp procentowych. Słowem utrzymywania stabilnych, bezpiecznych warunków dla gospodarki, co samo w sobie jest korzystne.

Zwolenników rozpoczęcia przygotowań do euro jest wciąż więcej (40 proc.) niż przeciwników (30 proc.). Więc warto, by obecnie rządzący takie przygotowania rozpoczęli. Pilnowanie deficytu, inflacji i stóp procentowych z pewnością wyjdzie gospodarce na dobre.

Ale – jak w każdej podróży – by się dobre do niej przygotować, trzeba wyznaczyć cel i termin. Tego nie da się uniknąć. I nie należy. No chyba, że ktoś chce trzymać drzwi do wyjścia z Unii uchylone. Ale czy my tego chcemy?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację