Aleksandra Ptak-Iglewska: Zboże się wysypało, mleko wrze. Polscy rolnicy kontra UE i Ukraina

Głównym winowajcą rolniczych protestów w Polsce i UE jest Rosja. Swoje dołożyły też wielkie sieci handlowe, naciskając na obniżki cen żywności. Polski rząd nie ma pomysłu, jak zakończyć protesty, a i sami rolnicy nie wiedzą, czego się domagają.

Aktualizacja: 04.03.2024 08:56 Publikacja: 04.03.2024 03:00

Aleksandra Ptak-Iglewska: Zboże się wysypało, mleko wrze. Polscy rolnicy kontra UE i Ukraina

Foto: MATEUSZ SLODKOWSKI / AFP

Ostatni tydzień należał do rolników – we wtorek marsz gwiaździsty, spotkanie z marszałkiem Hołownią i wizyta w KPRM, wreszcie w czwartek – szczyt rolniczy z premierem. Walkę o uwagę rządu wreszcie wygrali, ale wynika z tego niewiele. Rolnicy chcą zatrzymania Zielonego Ładu i nawet całkowitego wstrzymania handlu z Ukrainą, i wreszcie – wspierania hodowli zwierząt w Polsce. Przypomnę, że te postulaty przygotowywał hodowca norek, który posiada w Ukrainie dwa gospodarstwa. Część uczestników marszu nie potrafiła wskazać, w czym konkretnie przeszkadza im ten Zielony Ład, mówili o ugorowaniu i pestycydach, tyle że te zapisy nie weszły (zostały zawieszone) w życie. Jak mogą więc psuć pracę w gospodarstwie? Część skarży się na nadmierną biurokrację. To celny argument, który chyba nawet dotarł do świadomości Komisji. Ale przypomnijmy, bo tego na transparentach nikt nie napisał – na polski rynek zboże z Ukrainy już nie wjeżdża. Przejeżdża tranzytem i jest go coraz mniej. Gniew rolników rozciąga się jednak ogólnie na import surowców rolnych z Ukrainy. Ten protest jest podszyty strachem przed ogromną konkurencją ze strony naszego sąsiada, z której do wojny nikt jakoś nie zdawał sobie sprawy, ryzyko było tylko cichym potencjałem. Tu rację ma Donald Tusk, kiedy mówi, że musi znaleźć rozwiązanie chroniące nasz rynek i naszych rolników przed nierówną konkurencją. I na osłodę podczas tej samej konferencji przypomniał o 1,5 mld euro, które trafi do drobnych producentów żywności w Polsce. 

Czytaj więcej

Handel między Polską i Ukrainą. Który kraj na nim lepiej wychodzi?

Czego domagają się rolnicy, czyli winne Unia Europejska i Ukraina

Petycje z marszu, choć głośne i dobrze wypromowane, nie podziałają jednak na korzyść polskiego rolnictwa, twierdzą ekonomiści zajmujący się rolnictwem. Rolnicy mają prawdziwe problemy, ale inne niż te, które dostały się na transparenty. Te w ogóle kreślą fałszywy obraz rzeczywistości. Głosiły przecież, że górnicy popierają rolników, a to absurd, górnicy mają ich w poważaniu, dbają tylko o siebie. Myśliwi może czasem bywają rolnikami, ale też interesy mają inne, np. polowania komercyjne w rezerwatach albo strzelanie do dzików, które okazują się autobusami lub co gorsza, ludźmi. Przeciwko czemu powinni protestować rolnicy, a tego nie robią? Powinni żądać, by zajęto się łańcuchem dostaw, by oni nie byli najciężej pracującym, a najsłabiej opłacanym ogniwem. Powinni żądać – i żądają – szacunku. Zielony Ład jest niezbędny, inaczej świat się zagotuje, ale dla rolników musi być dużo bardziej zrozumiały i łatwy w obsłudze. Wszystkich dotkną zmiany związane w występującymi w XXI w. globalnymi procesami i nie ominą one rolników, ale akurat oni mają wielką rolę do odegrania. Z jednej strony, produkują żywność potrzebną jak tlen, z drugiej – są też graczem z największym potencjałem dbania o środowisko naturalne. Ułatwienia dla nich to nie tylko dopłaty, lecz także bardziej przyjazny świat i kompetentni ministrowie oraz doradcy. A nie matematycy, poloniści i maturzyści, którzy chcieliby się sprawdzić w polityce. 

Czytaj więcej

Protesty rolników nie wygasną. Winne dezinformacja i katastrofa komunikacyjna Unii

Przeciwko czemu powinni protestować rolnicy, a tego nie robią. Czyli wina Rosji

Dziś problemem rolnictwa jest niska opłacalność produkcji, rozchodzą się nadal nożyce między cenami skupowanych surowców rolnych a kosztami produkcji. Jak mówią badacze, największy nacisk na obniżanie marż wywierają… sieci handlowe. Nie Ukraińcy. Na ceny zboża w Polsce wpływają tylko ceny z giełd światowych, a na tamte ceny – największe procesy globalne, w tym także – zarzucanie świata zbożem o zaniżonych cenach przez Rosję. To Rosja tu manipuluje i zaniża ceny, nie Ukraina. Liczby? Proszę bardzo. UE wyprodukowała w 2023 r. ok. 268 mln ton zbóż, w tym 133 mln ton pszenicy. Rosja – jeden kraj – wyprodukowała w tym roku ok. 148 mln ton wszystkich zbóż, z czego blisko 60 mln ton trafi na eksport, Ukraina wyprodukowała jedynie – 62 mln ton zbóż, z czego jedynie wysłała 49 mln ton, w tym jedynie 17 mln ton pszenicy, a Rosja - 48!. Mówiąc wprost Rosja, czyli największy producent zboża na świecie zalewa go tanim zbożem, ale Polacy dalej obwiniają o niskie ceny Ukrainę.

Wszystkie grzechy Zielonego Ładu Unii Europejskiej według polskich rolników

I jeszcze jedno – zamknięcie granic z Ukrainą byłoby dla rolników katastrofą, zwłaszcza dla producentów mleka i serów, którzy wysyłają do Ukrainy kilkanaście procent swojej produkcji. Czy interesy mleczarzy można położyć na stosie za interesy milionera, producenta norek, który sprawnie zorganizował marsz? Ukraina jest krajem takim jak inne, nie ma tam świętych, są za to oligarchowie, ale w polityce ślepy w karty nie gra. U nas milionerzy organizują marsz za zamknięciem granic z Ukrainą, tamtejsi milionerzy naciskają na rząd w Kijowie o ostrą walkę o liberalizację handlu z UE. 

Czytaj więcej

Szczepan Wójcik -milioner na rolniczych barykadach

Wszystkie grzechy Zielonego Ładu Unii Europejskiej według polskich rolników to – podwyższanie norm prośrodowiskowych, które podwyższą koszty produkcji, a jednocześnie wpuszczanie produkcji z krajów trzecich, gdzie produkuje się taniej. Grzechem jest zmuszanie rolników do gry według mocno zmienionych reguł bez łatwego wytłumaczenia tych nowych zasad. Nikt nic nie wie, każdy rolnik tłumaczy inaczej, dlaczego nie chce Zielonego Ładu, bo nikt go nie rozumie, ale każdy się go boi, bo przyszłość dziś jest trochę przerażająca.

Tyle że Zielony Ład nie jest fanaberią, a przyszłością, jeśli mamy zachować świat zdatny do życia. Wiąże się to z ograniczeniem emisji pestycydów i nawozów, które powoli zabijają Bałtyk

Tyle że Zielony Ład nie jest fanaberią, a przyszłością, jeśli mamy zachować świat zdatny do życia. Wiąże się to z ograniczeniem emisji pestycydów i nawozów, które powoli zabijają Bałtyk. Pola w Wielkopolsce czy na Mazowszu są powiązane ze stanem naszego polskiego morza – czy tego chcemy, czy też nie. Czy rolnicy zablokują cały kraj, czy też ich energia po spotkaniu z rządem wreszcie zacznie się wytracać? Zobaczymy 6 marca, gdyż na ten dzień zapowiedziany jest kolejny strajk. Co powinien zrobić rząd i kto za to zapłaci? Na to pytanie odpowiedź na pewno znajdzie premier Tusk, doświadczony w realiach Polski i Brukseli gracz, jeśli tylko zechce się nad tematem rolników pochylić, z pomocą równie doświadczonego eksperta, ministra Siekierskiego. Niemniej mają oni częściowo związane ręce i decyzyjność, bowiem trwa wojna w Ukrainie, a także nadchodzą wybory samorządowe i europejskie. Dlatego pytanie brzmi, jak długo będziemy pozwalać na to, by kalendarz polityczny psuł nam kraj i by koń sterował gospodarzem. Rząd musi pamiętać, tańcząc tego populistycznego poloneza, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych, tak jak środowisko, rolnictwo i handel, i nie dotyczy wyłącznie żywności. Tak jak stawką wojny w Ukrainie jest także nasze bezpieczeństwo. I tę układankę zagrożeń, sprzecznych interesów i strachów rząd musi wreszcie ułożyć z sensem dla wszystkich. 

Ostatni tydzień należał do rolników – we wtorek marsz gwiaździsty, spotkanie z marszałkiem Hołownią i wizyta w KPRM, wreszcie w czwartek – szczyt rolniczy z premierem. Walkę o uwagę rządu wreszcie wygrali, ale wynika z tego niewiele. Rolnicy chcą zatrzymania Zielonego Ładu i nawet całkowitego wstrzymania handlu z Ukrainą, i wreszcie – wspierania hodowli zwierząt w Polsce. Przypomnę, że te postulaty przygotowywał hodowca norek, który posiada w Ukrainie dwa gospodarstwa. Część uczestników marszu nie potrafiła wskazać, w czym konkretnie przeszkadza im ten Zielony Ład, mówili o ugorowaniu i pestycydach, tyle że te zapisy nie weszły (zostały zawieszone) w życie. Jak mogą więc psuć pracę w gospodarstwie? Część skarży się na nadmierną biurokrację. To celny argument, który chyba nawet dotarł do świadomości Komisji. Ale przypomnijmy, bo tego na transparentach nikt nie napisał – na polski rynek zboże z Ukrainy już nie wjeżdża. Przejeżdża tranzytem i jest go coraz mniej. Gniew rolników rozciąga się jednak ogólnie na import surowców rolnych z Ukrainy. Ten protest jest podszyty strachem przed ogromną konkurencją ze strony naszego sąsiada, z której do wojny nikt jakoś nie zdawał sobie sprawy, ryzyko było tylko cichym potencjałem. Tu rację ma Donald Tusk, kiedy mówi, że musi znaleźć rozwiązanie chroniące nasz rynek i naszych rolników przed nierówną konkurencją. I na osłodę podczas tej samej konferencji przypomniał o 1,5 mld euro, które trafi do drobnych producentów żywności w Polsce. 

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację