Joanna Kędzierska: Atom nie napędzi polskiej transformacji energetycznej, ale może nam pomóc

Dyskusja na temat energetyki atomowej naznaczona jest trybalizmem, podobnie jak w przypadku CPK. Tymczasem energetyka nuklearna, jak każda technologia energetyczna, ma swoje wady i zalety. Decydując się na taką inwestycję, trzeba być tego świadomym.

Publikacja: 22.02.2024 14:27

Dyskusja na temat energetyki atomowej naznaczona jest trybalizmem, podobnie jak w przypadku CPK

Dyskusja na temat energetyki atomowej naznaczona jest trybalizmem, podobnie jak w przypadku CPK

Foto: Adobe Stock

Wiele krajów na świecie niewątpliwie powraca do projektów atomowych, chociaż jeszcze niedawno były one zawieszone przede wszystkim ze względu na rosnące koszty. Najnowsze dane Światowego Związku Atomowego (World Nuclear Association) wskazują, że na świecie buduje się obecnie 66 elektrowni jądrowych, zakontraktowano budowę nowych 111 i trwają rozmowy na temat budowy kolejnych 318.

Atomowi pomógł też ostatni szczyt klimatyczny w Dubaju COP28, gdzie w dokumencie go kończącym po raz pierwszy w historii tych szczytów stwierdzono, że energia jądrowa jest również jednym ze środków służących transformacji energetycznej. W Dubaju można było także spotkać rekordową liczbę przedstawicieli tej branży.

Nadal jednak musimy zdawać sobie sprawę, że budowa elektrowni jądrowych nie jest ani prosta, ani tania. I właśnie dlatego polska transformacja nie oprze się na atomie. Jeden reaktor buduje się średnio od siedmiu do dziesięciu lat, wziąwszy pod uwagę skomplikowanie techniczne, jak również liczbę potrzebnych pozwoleń. Energetyka jądrowa podlega bowiem największej liczbie regulacji spośród wszystkich innych. Z kolei sporą farmę fotowoltaiczną można wybudować w ciągu 20 miesięcy.

Niemal wszystkie współczesne projekty atomowe doświadczają opóźnień

Należy tu wziąć pod uwagę, że energetyka atomowa jest najbardziej efektywna ze wszystkich. Oznacza to, że z tej samej mocy zainstalowanej w atomie (w przypadku pierwszej polskiej „atomówki” ma to być łącznie 3,75 GW w trzech reaktorach) można uzyskać około 4,5 razy więcej energii niż z fotowoltaiki i około 2,5 razy więcej niż w przypadku morskiej energetyki wiatrowej.

Czytaj więcej

Niełatwa droga do atomu, który ma za dziesięć lat wypełnić lukę po węglu

Czy na atom w Polsce jest za późno?

Dodajmy tu jeszcze, że niemal wszystkie współczesne projekty atomowe doświadczają opóźnień. Jedną z rekordzistek jest tu budowana przez francuski EDF brytyjska elektrownia Hinkley Point C, która miała być gotowa do 2017 roku, a dziś przewiduje się, że najwcześniej będzie to 2029 rok. Jednocześnie do dziś koszt jej budowy wzrósł niemal dwukrotnie, z 18 do 35 mld funtów, a wykonawca i inwestor – EDF – nie wyklucza, że może być on jeszcze większy.

Jednym z niewielu wyjątków jest projekt koreańskiej elektrowni Barakah budowanej dla Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tam koszt budowy nie wzrósł, a oddawanie „atomówki” miało opóźnienie tylko o rok. Jednakże jest to elektrownia wyjątkowa. Jak zdradziła mi w rozmowie przedstawicielka wykonawcy – państwowej firmy KHNP – w ZEA nie istniało żadne prawo atomowe. Koreańczycy mogli więc prawo napisać pod siebie i zgodnie z nim wykonać elektrownię.

Budując atom w Polsce, trzeba się więc z góry nastawić na opóźnienia i rosnące koszty. Wziąwszy pod uwagę, że mamy 2024 rok, a według porozumienia paryskiego do 2050 roku Unia Europejska musi ściąć swoje emisje CO2 do zera, a dziś Bruksela mówi, że aż o 90 proc. do 2040 roku, to Polska nijak nie ma szans na transformację opartą na atomie. Jest na to po prostu za późno, zwłaszcza że nasz kraj ma najbardziej emisyjną gospodarkę w całej UE, w około 70 procentach opartą na spalaniu węgla.

Czy jest możliwe stawianie dużej elektrowni atomowej bez udziału państwa?

Odnawialne źródła energii (OZE) są znacznie tańsze i szybsze do rozmieszczenia, a dziś dysponujemy pełną gamą możliwości technicznych służących magazynowaniu energii. Ponadto o ile w budowę OZE zaangażują się, już to z resztą robią, firmy prywatne i właściwie nie potrzeba tu udziału państwa, o tyle zupełnie inaczej jest w przypadku dużego atomu. Przedstawiciel Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, z którym miałam okazję rozmawiać podczas szczytu klimatycznego, powiedział mi wprost, że żadna firma nie zdecyduje się na budowę dużego atomu bez wsparcia państwa. Mówienie więc, że elektrownię postawi prywatna firma, to mrzonki.

Rację ma natomiast obecny rząd, który chciałby, aby amerykański Westinghouse, który ma budować pierwszą polską atomówkę w Choczewie, chociaż częściowo zaangażował się finansowo w ten projekt.

Słynna już elektrownia Hinkley Point C jest budowana bez udziału państwa brytyjskiego i ciężar finansowy jej stawiania spoczywa na wykonawcy, czyli EDF, który obecnie stara się, by brytyjski rząd dołożył chociaż trochę środków. Londyn wydaje się jednak być głuchy na te prośby.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Nie wywracajmy elektrowni w Choczewie

SMR-y, czy one mogą być rozwiązaniem dla Polski?

Na dziś należy zakładać, że w Polsce powstanie przynajmniej jedna elektrownia jądrowa budowana właśnie z Amerykanami. Jednak będzie to zaledwie kropla w morzu, jeśli chodzi o nasze potrzeby energetyczne, bo 3,75 GW mocy nawet przy technologii o największej wydajności to mało. Według serwisu Globenergia na koniec marca 2023 r. w polskim systemie elektroenergetycznym było ok. 61 GW mocy zainstalowanej we wszystkich źródłach wytwarzających energię elektryczną.

Transformacja oznacza potrzebę co najmniej podwojenia, jeśli nie potrojenia tych mocy, ponieważ odejście od paliw kopalnych jest równoznaczne z elektryfikacją wszystkiego, co się da. Nawet jeśli zbudujemy drugą „atomówkę” z Koreańczykami czy Francuzami, dalej będzie to łącznie 8–9 GW mocy. Na atomowe SMR-y (małe reaktory modułowe) nie ma na razie co liczyć, bo jedyne działające testowe reaktory znajdują się w Chinach i Rosji, a więc wymagają dalszego rozwoju, bo przecież Polska ani chińskiej, ani rosyjskiej technologii nie zaakceptuje. Z kolei cena 1 kilowatogodziny z „małego atomu” jest około sześciu razy wyższa niż z dużego. Tu należy jednak wziąć pod uwagę, że w energetyce liczy się skala – im danej technologii konstruuje się więcej, tym jest ona tańsza.

Jaka energetyka w przyszłości?

Powstaje więc pytanie, czy warto budować „duży atom”. Tak, gdyż nawet niewielkie moce w tej technologii świetnie wesprą przemysł energochłonny – na przykład hutniczy. Jednocześnie instalacje słoneczne i wiatrowe mogą działać w zależności od producenta ok. 20–30 lat. Nowoczesne elektrownie jądrowe mogą pracować nawet 60 lat. Instalacja tej samej mocy w atomie co w przypadku energetyki odnawialnej zajmuje znacznie mniejszy obszar, co jest korzystne dla środowiska.

Nawet jeśli w najbliższym czasie nie ma szans na to, żeby Polska stała się potęgą atomową, jak Francja czy niebawem Chiny, to osiągając zeroemisyjność dzięki energii odnawialnej, możemy jednocześnie powoli zbudować sobie dodatkowe moce w „dużym atomie” albo czekać chociażby na SMR-y, które lepiej wpisują się w system energetyki rozproszonej, na którym chcemy się oprzeć. Atom nie jest też energią zależną od warunków pogodowych, chociaż na niestabilność OZE mamy dobre rozwiązania. Bardzo obiecująco wypadł ostatni eksperyment przeprowadzony w brytyjskim laboratorium z fuzją nuklearną, która po raz kolejny wyprodukowała więcej energii, niż zużyła do przeprowadzenia reakcji i – jak przewidują niektórzy – za kilkanaście lat może zdetronizować atom.

Wiele krajów na świecie niewątpliwie powraca do projektów atomowych, chociaż jeszcze niedawno były one zawieszone przede wszystkim ze względu na rosnące koszty. Najnowsze dane Światowego Związku Atomowego (World Nuclear Association) wskazują, że na świecie buduje się obecnie 66 elektrowni jądrowych, zakontraktowano budowę nowych 111 i trwają rozmowy na temat budowy kolejnych 318.

Atomowi pomógł też ostatni szczyt klimatyczny w Dubaju COP28, gdzie w dokumencie go kończącym po raz pierwszy w historii tych szczytów stwierdzono, że energia jądrowa jest również jednym ze środków służących transformacji energetycznej. W Dubaju można było także spotkać rekordową liczbę przedstawicieli tej branży.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację