Sytuacja takich osób stała się jeszcze korzystniejsza od 2015 r. w wyniku wprowadzenia w systemie płatności bezpośrednich zmian na korzyść małych i średnich gospodarstw m.in. w formie płatności dodatkowych. Przy tak funkcjonującym uzupełnieniu jednolitej płatności obszarowej – obok nieuprawnionego sięgania po płatności bezpośrednie przez niby-rolników – niby-dzierżawy stworzyły możliwość ich wykorzystania do pobierania płatności w zawyżonej wysokości, w porównaniu do sytuacji, w której o płatności wnioskowałby faktyczny użytkownik (dzierżawca gruntów).
To, co początkowo uznawano za nieszkodliwy folklor, zaczęło przypominać patologię. Nie chodzi już tylko o to, kto płatności pobiera, ale także w jakiej wysokości. Proceder ten może dotyczyć także tych gruntów państwowych, które przymusowo wyłączano z dzierżaw pod rygorem likwidacji gospodarstw wielkotowarowych i sprzedawano lub wydzierżawiano, po przeprowadzanych przetargach ograniczonych, rolnikom indywidualnym.
Opisywany problem został prawdopodobnie dostrzeżony przez polityków, skoro w tym samym 2015 r. przyjęto też przepisy zobowiązujące do zawierania umów dzierżawy w formie pisemnej i do ich rejestrowania pod rygorem nieważności. Przepisy te jednak nie zdążyły nawet wejść w życie, ponieważ po wyborach w 2015 r. nowa władza wprowadziła własne rozwiązania w zakresie obrotu gruntami, uchylając regulacje zmierzające do uporządkowania dzierżaw gruntów prywatnych.
Statystyka prawdy nie pokazuje
Należy podkreślić, że w odróżnieniu od prowadzonej szczegółowej ewidencji umów dzierżawy gruntów rolnych Skarbu Państwa informacje o faktycznej liczbie i skali umów, na podstawie których użytkownikiem gruntów prywatnych przestał być ich właściciel, opierają się jedynie na szacunkach, ewentualnie popartych badaniami analitycznymi w wybranych lokalizacjach. Te fragmentaryczne badania potwierdzają jednak, że mamy do czynienia ze zjawiskiem o dużej skali, a sytuacja strukturalna rolnictwa prezentowana w statystyce jest odległa od rzeczywistości. Z danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że w 2022 r. liczba beneficjentów płatności bezpośrednich wyniosła 1,25 mln i jest to wielkość zbliżona do liczby gospodarstw wykazywanej w wynikach powszechnego spisu rolnego, podawanych przez GUS. Natomiast według niektórych szacunków liczba osób faktycznie prowadzących gospodarstwa rolne może być nawet trzykrotnie niższa.
Obarczone dużym błędem byłoby domniemanie, że w związku z powszechnością niby-dzierżaw struktura obszarowa w Polsce jest znacznie korzystniejsza, niż wykazują statystyki. Nie można bowiem niby-dzierżawy, uzgadnianej zazwyczaj na krótki – często tylko roczny – okres, stawiać na równi z wieloletnią umową dzierżawy, zawieraną na piśmie i opatrzoną datą pewną. Pod względem praw i obowiązków stron te dwa rodzaje umów diametralnie się różnią. Wprawdzie niby-dzierżawy doraźnie poprawiają sytuację użytkowników, umożliwiając zwiększenie efektu skali produkcji i lepsze wykorzystanie posiadanych zasobów ich gospodarstw. Niby-dzierżawy nie pozwalają jednak skorzystać w pełni z szeregu przywilejów, jakie stwarzają umowy dzierżawy zawierane na piśmie. W szczególności nie pozwalają one na uzyskiwanie środków unijnych przeznaczonych na rozwój gospodarstw, na uzyskiwanie dopłat do paliwa rolniczego, na korzystanie z lepszych warunków kredytowania, na ubezpieczenie upraw czy na skorzystanie z prawa pierwokupu w przypadku decyzji właściciela o sprzedaży takich gruntów.
Przede wszystkim jednak, z uwagi na niepewność co do trwałości niby-dzierżawy, nie stanowią pewnej przesłanki, na podstawie której rolnik mógłby podejmować racjonalne decyzje o inwestowaniu i rozwoju swojego gospodarstwa. Trzeba mieć też na względzie dodatkową niepewność, jaka wynika z ich kolizji z przepisami UE dotyczącymi uprawnienia do pobierania płatności bezpośrednich.