Przed przystąpieniem do UE istniały poważne obawy, czy nasze rolnictwo, nawet po objęciu zasadami Wspólnej Polityki Rolnej, poradzi sobie na Jednolitym Rynku Europejskim w konfrontacji z rolnictwem Zachodu. Artykułowane zwłaszcza przez społeczność wiejską obawy wynikały głównie z silnie rozdrobnionej struktury obszarowej, którą tworzyła grupa około 2 mln gospodarstw rodzinnych, o słabej sile ekonomicznej i nadmiernym zatrudnieniu.
Na drugim biegunie działało kilka tysięcy dobrze rokujących gospodarstw wielkotowarowych (wielorodzinnych), powstałych głównie w wyniku przekształceń sektora państwowego w rolnictwie, przeważnie dzierżawiących grunty państwowe. Na początku transformacji, w szczególnie trudnych latach 90., zostały one pozytywnie zweryfikowane przez rynek. Nie wszystkie przetrwały, ale dzierżawa sprawdziła się jako efektywna forma zagospodarowania gruntów państwowych. Dotyczy to zarówno nieruchomości zabudowanych (gospodarstw), jak i niezabudowanych.
Potwierdzenie modelu rozwoju rolnictwa, w którym swoje miejsce znajdują gospodarstwa o większym areale, znalazło się w ustawie o kształtowaniu ustroju rolnego z 2003 r. Obok gospodarstw rodzinnych o powierzchni do 300 ha użytków rolnych, funkcjonować mogły gospodarstwa wielkotowarowe, a więc jednostki o większej powierzchni.
Ustawa z 2003 r. ograniczyła możliwość kupna gruntów do 500 ha użytków rolnych, nie ograniczając dzierżawionej powierzchni. Model gospodarstwa łączącego własność i dzierżawę miał jednak szansę powodzenia wyłącznie pod warunkiem zapewnienia trwałości umów dzierżawy.
Po wejściu do UE sytuacja dochodowa większości rolników znacznie się poprawiła. W efekcie rosło zainteresowanie powiększaniem gospodarstw, ale jednocześnie ubywało chętnych do sprzedaży ziemi. W tej sytuacji utrzymane w dobrej kulturze, dzierżawione od państwa grunty gospodarstw o większym obszarze okazały się łakomym kąskiem. Przeszkodę stanowiły tylko obowiązujące wieloletnie umowy dzierżawy zawarte na czas oznaczony. Jak się wkrótce okazało, nie była to przeszkoda, której nie można sforsować. Wystarczyło przekonać właściwych polityków. Politycy decydowali przecież o dalszych losach państwowej ziemi, a rolnicy dysponowali pokaźną liczbą głosów.