Witold M. Orłowski: Bezlitosny bankier i przebiegły lichwiarz

W czasie, kiedy uwaga skupia się na spadających na Ukrainę bombach i krążących wokół Tajwanu okrętach, na świecie toczy się wielka bitwa, w której główną bronią są pieniądze.

Publikacja: 13.04.2023 03:00

Witold M. Orłowski: Bezlitosny bankier i przebiegły lichwiarz

Foto: Bloomberg

Kilka dni temu prezydent Tunezji ogłosił, że nie ma zamiaru ugiąć się przed „dyktatem” Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w sprawie warunków udzielenia ratunkowego kredytu.

Kraj przeżywa ogromne kłopoty gospodarcze, a obecnie grozi mu finansowa katastrofa. MFW jest gotów pożyczyć potrzebne dwa miliardy dolarów, żąda jednak w zamian programu oszczędności budżetowych i reform gospodarczych. Żeby sprawę utrudnić, rządzący w Tunezji prezydent coraz bardziej zmierza w stronę autorytaryzmu, co utrudnia wszelkie rozmowy z Zachodem. Czy Tunezja zamierza popełnić finansowe samobójstwo? Nie.

Zamiast zwracać się o pomoc do MFW i Unii, ogłosiła, że poprosi o nią Chiny. Oczywiście, bez budżetowych wyrzeczeń i reform, których żąda Fundusz, nie wspominając już o żadnych prawach człowieka.

Wygląda na to, że każdy, kto wpadł w kłopoty, może dziś wybierać: Zachód czy Chiny.

Dlaczego MFW jest tak znienawidzony w wielu krajach świata? Instytucja ta powstała w roku 1945 jako jeden z kluczowych elementów powojennego ładu finansowego, zwanego systemem Bretton Woods. System ten, obejmujący kraje zachodnie, bazował na założeniu, że każdy kraj ma obowiązek dbać o swój rozwój i równowagę, stosując odpowiednią politykę gospodarczą. Od czasu do czasu może jednak dochodzić do sytuacji kryzysowych, kiedy wiarygodność finansowa kraju spada i nikt nie chce pożyczyć mu na sensownych warunkach pieniędzy.

Wtedy właśnie wkracza MFW – jako „pożyczkodawca ostatniej szansy”. Ma do zaoferowania nisko oprocentowany ratunkowy kredyt, pozwalający uniknąć katastrofy. W zamian jednak żąda wprowadzenia takich zmian w polityce gospodarczej, które uzdrowią sytuację finansową, umożliwią odzyskanie przez kraj wiarygodności i spłatę długu.

Niestety, ponieważ nadmierny dług bierze się zazwyczaj z nadmiernych wydatków, porozumienie z MFW niemal zawsze oznacza konieczność oszczędności. I dlatego żądający ich MFW jest znienawidzony w krajach, które muszą prosić go o pomoc (tak jak dentysta, którego każde dziecko obciąża winą za ból zębów). Trzeba też przyznać, że Fundusz często działa w sposób nadmiernie rygorystyczny – więc jest postrzegany jako bezlitosny bankier, który wprawdzie udziela niemal-bankrutowi taniego kredytu, ale domaga się zapewnienia jego przyszłego zwrotu.

Chiny działają inaczej. Od lat hojnie udzielają kredytów krajom znajdującym się w finansowej zapaści. Nie żądają zmian w polityce gospodarczej, nie plotą głupstw na temat demokracji i zwalczania korupcji, czego domaga się zazwyczaj Zachód. Różnica polega na tym, że (w odróżnieniu od MFW) za swój kredyt żądają cennych zabezpieczeń. Wyłączności na eksploatację zasobów naturalnych, kontroli nad cennymi aktywami i nad kluczową infrastrukturą kraju.

Chiny nie działają jak zimny zachodni bankier, pożyczający pieniądze i oczekujący normalnej spłaty kredytu. Działają raczej jak cierpliwy, przebiegły lichwiarz, bez wahania dający kolejny drogi kredyt bez stawiania żadnych nieprzyjemnych dla rządzących warunków. W ten sposób stopniowo pętają dłużnika swoją finansową siecią. A czego zażądają wtedy, kiedy sieć ta będzie już nie do rozerwania – dopiero zobaczymy.

Piszę to również po to, by uprzedzić różnego rodzaju kretynów mówiących nam, że Polska wcale nie potrzebuje Unii Europejskiej, bo pieniądze można też „dostać” z Chin.

Kilka dni temu prezydent Tunezji ogłosił, że nie ma zamiaru ugiąć się przed „dyktatem” Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w sprawie warunków udzielenia ratunkowego kredytu.

Kraj przeżywa ogromne kłopoty gospodarcze, a obecnie grozi mu finansowa katastrofa. MFW jest gotów pożyczyć potrzebne dwa miliardy dolarów, żąda jednak w zamian programu oszczędności budżetowych i reform gospodarczych. Żeby sprawę utrudnić, rządzący w Tunezji prezydent coraz bardziej zmierza w stronę autorytaryzmu, co utrudnia wszelkie rozmowy z Zachodem. Czy Tunezja zamierza popełnić finansowe samobójstwo? Nie.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację