Popularność rozwiązań oferowanych przez amerykańskiego giganta jest tak ogromna, że wyszukiwarka czy system operacyjny dla urządzeń mobilnych dostarczane przez koncern zdominowały rynek. W niektórych krajach można mówić wręcz o pozycji niemalże monopolistycznej.

Grubo ponad 70 proc. mobilnych systemów operacyjnych w Europie Zachodniej należy do Androida. Google ma też 90-proc. udział na rynku wyszukiwarek. To robi wrażenie.

Ale brawa w tym przypadku nie są uzasadnione. O ile sam sukces Google'a jest imponujący, to już politykę prowadzoną przez potentata, polegającą na promowaniu swoich rozwiązań poprzez wymuszanie czy zachęcanie firm do preinstalowania ich w smartfonach czy tabletach, należy uznać za karygodną. Casus Google'a powinien być przestrogą i pierwszym krokiem do mocniejszego zaangażowania Komisji Europejskiej w kolejne przypadki ograniczania rynkowej konkurencji. Bruksela powinna uważnie przyjrzeć się działaniom innych gigantów. No bo, czy Facebook nie zdominował rynku mediów społecznościowych, a Microsoft swoim Windowsem od lat nie rozdaje kart w sektorze systemów operacyjnych PC?

Polska nie powinna jednak czekać na efekt działań KE z założonymi rękoma. Fakt, że Komisja bierze się za Google'a, powinien być wyraźnym sygnałem do wzięcia się za czyszczenie własnego podwórka. A mamy co robić.

Dziś wszystkie polskie ministerstwa korzystają bowiem z narzędzi analitycznych koncernu z Mountain View. Chodzi o Google Analytics, służący do monitorowania aktywności na stronach internetowych. To oznacza, że serwisy rządowe przekazują dane o aktywności odwiedzających do prywatnej firmy z USA, podlegającej prawu stanu Kalifornia. A nasza administracja centralna korzysta z wielu innych narzędzi amerykańskiego giganta, w tym AdSense czy Ajax Search API.