Pal licho, że rząd z uporem maniaka próbuje ukrywać zamrożenie życia w Polsce pod nazwą kwarantanny, w dodatku narodowej. Gorzej, że zamraża z zaskoczenia. Przecież rząd ogłosił kryteria zaostrzenia rygorów oparte o liczbę zakażeń. Od tego czasu ta liczba spadała, więc na dobrą sprawę obostrzenia powinny być łagodzone. Tymczasem mamy lockdown.
Rząd przespał czas, który koronawirus dał nam po pierwszej fali pandemii. Na drugie uderzenie nie przygotował nie tylko służby zdrowia, ale też spójnej strategii działania. Stąd niekończąca się seria zaskakujących decyzji o zamknięciu z dnia na dzień różnych branż. Bez towarzyszących im gotowych mechanizmów wsparcia. Temu pierwszemu powinno towarzyszyć to drugie. Powinny być ogłaszane równocześnie, żeby dać nadzieję ludziom, którzy z dnia na dzień tracą możliwość pracy i zarabiania. U nas zamknięciu towarzyszy mglista obietnica pomocy. Jej szczegóły są dopiero później wypracowywane. I ostatecznie pomoc dla wielu firm może być spóźniona.