Należący do IBM kognitywny (czyli samodzielnie „uczący się" w oparciu o dane, którymi jest zasilany) system Watson już dzisiaj pomaga lekarzom w wielu krajach diagnozować choroby w oparciu o ogromne ilości danych z kart pacjentów. Samochody autonomiczne z technicznego punktu widzenia mogłyby jeździć po ulicach, gdyby nie to, że nie jesteśmy na to infrastrukturalnie i prawnie gotowi. O ile w przypadku lekarskiej współpracy z Watsonem za ostateczną decyzję w sprawie pacjenta zawsze odpowiedzialny jest lekarz, o tyle w przypadku samochodu, w którym nie siedzi kierowca, sprawa nie jest już tak prosta. A co, jeśli zarządza nim algorytm na chłodno kalkulujący, czy w przypadku patowej sytuacji na drodze mniejszym złem będzie uderzenie w większy samochód z jednym kierowcą niż w mniejszy, którym podróżuje cała rodzina? Z taką decyzją nie każdy musi się przecież potem chcieć pogodzić. Nie można też wykluczyć sytuacji, w której najbogatsi za ogromne kwoty będą za kilka lat w stanie zamówić na czarnym rynku samochód z algorytmem, który w takich sytuacjach zawsze „wygrywa". Co z lodówką, która w przyszłości samodzielnie będzie zamawiać zakupy i pomyli się na niekorzyść alergika, albo z bezzałogowym samolotem pasażerskim w przypadku katastrofy?