Prezydent USA ogłosił ambitny plan redukcji emisji CO2, teraz Komisja Europejska ogłasza swój program Fit for 55. W tym kontekście możemy zadać sobie trudne, fundamentalne pytanie: czy światu uda się zapewnić neutralność emisyjną? Nie wnikając w technikalia, chciałbym przedstawić swoje wątpliwości. W moim przekonaniu jedynym, choć bardzo istotnym argumentem przemawiającym za realnością klimatycznych porozumień jest to, że w tej wielkiej inicjatywie okazję do ponadprzeciętnych zysków zwietrzył biznes.
Dzisiejszy przedsiębiorca wie, że na nowych technologiach i innowacjach można zarobić duże pieniądze, wobec tego szuka tam swojej szansy. Samochody elektryczne zamiast spalinowych? Zielony wodór? Offshorowe i onshorowe elektrownie wiatrowe? Optymalizacja zużycia energii? Inteligentne domy? Budownictwo prefabrykowane zamiast tradycyjnego? Przemysł 4.0 i rolnictwo 4.0? Oczywiście, że TAK. Przecież to wszystko jest nie tylko wizją świata bardziej przyjaznego środowisku, ale i okazją do wprowadzenia na rynek masy nowych produktów i usług.
Ponadto, nowe technologie dają cień szansy (albo złudzenie, nie wchodźmy w szczegóły) na to, że w technologicznym wyścigu szczurów mogą wziąć udział także kraje rozwijające się. To zdaje się podkręcać oczekiwania przedsiębiorców. A zatem biznes jest źródłem nadziei, pytanie tylko, czy nie za dużo wymagamy od kogoś, kto ratowanie planety traktuje głównie instrumentalnie.
Tyle, jeśli chodzi o dobre wieści. Złych jest w moim przekonaniu więcej. Ograniczę się do pięciu powodów, które moim zdaniem nie wróżą sukcesu w walce z kłopotliwymi zmianami klimatycznymi.
Powód demograficzny
Ludzie mają coraz mniej dzieci, a potomstwo to najlepsza gwarancja myślenia w kategoriach długookresowych. Singlem jest co piąty Polak. Światowa stopa rozrodczości wynosi 2,4, czyli jest na poziomie gwarantującym prostą zastępowalność pokoleń. Ale już w Europie czy USA to odpowiednio 1,5 i 1,7 co znamionuje kurczenie się populacji.