Matlak, Pawlik, Wiśniewski: A Polska, sir?

Pani Walewska pytała Napoleona o jego plany wobec Polski słynnym „a Polska, sir?". Dzisiaj tego pytania nie trzeba zadawać w Paryżu czy Brukseli – dzisiaj należy je zadać w Warszawie.

Publikacja: 16.12.2021 21:00

Matlak, Pawlik, Wiśniewski: A Polska, sir?

Foto: Adobe stock

Druga kadencja Parlamentu Europejskiego (PE) w styczniu dobiega do półmetka. To tradycyjnie czas przemyślenia jego priorytetów i planów na drugą część kadencji. Z tej okazji postanowiliśmy się przyjrzeć najważniejszym unijnym planom z polskiej perspektywy – widzianej oczyma trzech doradców europosłów z trzech największych grup politycznych i pracujących na co dzień w różnych komisjach PE.

Energetyka – modernizujmy, nie wetujmy

Kluczową sprawą pozostanie na pewno europejski zielony ład – strategia wzrostu i osiągnięcia przez Unię Europejską neutralności klimatycznej w 2050 r. Oczekują tego Europejki i Europejczycy – w niedawnym badaniu Eurobarometr aż 90 proc. z nich chce tej neutralności.

Do 2030 r. Unia obniży więc emisje CO2 minimum o 55 proc. w stosunku do 1990 r. Te cele na 2030 i 2050 r. poparte zostały przez wszystkie kraje UE i zapisane w Europejskim Prawie o Klimacie. Aby wcielić je w życie, musimy być „Gotowi na 55" – to nazwa pakietu propozycji legislacyjnych, które mają pomóc zrealizować cel na 2030 r. Podobne zadanie stoi przed opublikowanym właśnie pakietem reformującym rynek gazu Unii.

W sumie to 18 aktów prawnych dotyczących niemal każdej dziedziny gospodarki – Parlament Europejski i Rada UE pracować będą nad tym zapewne pełną drugą połowę kadencji. Ostateczny kształt tych przepisów określi tempo, koszty i odbiór społeczny transformacji energetycznej w całej Unii, w tym w Polsce. Ustali ponadto m.in. nowy poziom ambicji rozwoju odnawialnych źródeł energii, poprawy efektywności energetycznej i obniżania emisji samochodów, rozstrzygnie o udziale transportu i budownictwa w systemie handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS), zdefiniuje nowy graniczny podatek węglowy (CBAM) oraz ramy rozwoju zielonych gazów i gospodarki wodorowej w UE.

Ważne, by konstruktywny polski głos był obecny w toku tych prac. Wsparcie dla ciepłownictwa, utrzymanie bezpłatnych uprawnień dla energetyki i przemysłu w systemie ETS, gaz jako paliwo przejściowe czy większy fundusz modernizacyjny to tylko kilka przykładów tego, o co Polska powinna zabiegać. Im szybciej skupi się na tym, a nie na mrzonkach o wetowaniu pakietu „Gotowi na 55", tym lepiej – dla Polski, Unii i klimatu.

Gospodarka, głupcze

Najbliższy czas to także rewizja reguł fiskalnych UE. Odpowiedź Unii na kryzys ekonomiczny spowodowany pandemią to nie tylko indywidualne działania poszczególnych krajów, ale również stworzenie instrumentu pożyczkowego – instrumentu na rzecz odbudowy i zwiększania odporności (RRF) wartego ok. 700 miliardów euro z myślą o pomocy państwom potrzebującym. Mowa tu o krajach mniej zamożnych – takich jak Polska – i tych, które, ze względu na swoją strukturę gospodarczą, ucierpiały najbardziej przez pandemię koronawirusa, jak Włochy czy Hiszpania. Ta kwota została pożyczona na rynku kapitałowym w imieniu wszystkich 27 państw członkowskich, a wydatkowanie środków będzie ściśle kontrolowane. Zielone inwestycje mają stanowić przynajmniej 37 proc. całego budżetu RRF, a wydatki na cyfryzację 20 proc. Właśnie w tych obszarach Polska ma co nadrabiać i dlatego pozyskanie tych pieniędzy powinno być kluczowe dla rządu w Warszawie. Niestety, ze względu na problemy z praworządnością mogą one jeszcze przez dłuższy czas nie trafić do Polski. Z punktu widzenia UE kluczowe jest jednak to, że inicjatywa ta może zmienić zasady polityki gospodarczej Wspólnoty.

Po pierwsze, wspólny dług oznacza, że wspólnie będzie należało go spłacić. Z tego względu najbliższy czas będzie okresem wprowadzania nowych środków własnych UE – od wspomnianego już wyżej CBAM, przez skierowanie części przychodów z ETS-u do budżetu unijnego, aż po zupełnie nowe środki, które Komisja ma przygotować do 2024 r. To sprawi, że UE stanie się jeszcze bardziej zintegrowanym podmiotem fiskalnym, a dla dobra politycznego Polski, stabilnej integracji europejskiej i potencjalnego powstania nowych, podobnych funduszy (z których Polska korzysta garściami) nierozważnym byłoby stawianie wszystkiego na jedna kartę i negowanie nowych środków własnych.

Po drugie, jeśli RRF przygotuje UE na zieloną i cyfrową zmianę, może stać się on stałym elementem unijnej polityki. Godzi on bowiem dwie perspektywy leżące u podnóży problemów gospodarczych strefy euro – z jednej strony kraje Południa żądają większej elastyczności budżetowej, a austerity policy ma negatywne konotacje. Z drugiej strony kraje takie jak np. Holandia i Niemcy, nawet z nowym rządem, nie będą chciały odejść od ścisłych reguł fiskalnych. RRF to pomoc dla najbardziej potrzebujących, ale w ramach określonych zasad. Możliwe jest także wprowadzenie tzw. golden rule, czyli wyłączenia z kalkulacji puli wydatków ściśle określonych rozchodów np. na zielone inwestycje.

Trudno sobie wyobrazić, by taka wspólna polityka ekonomiczna nie rozpoczęła poważniejszej debaty o unijnym „ministrze finansów" i dalszym zacieśnianiu współpracy gospodarczej. Omawianiem tego zajmować się będą jednak członkowie strefy euro. Polska, pozostając poza nią z własnej woli, znów naraża się na marginalizację.

Co z tą Unią

W maju tego roku Unia rozpoczęła proces autorefleksji pod nieco sztywną nazwą „Konferencji o przyszłości Europy". Na razie Konferencja jest eksperymentem włączającym losowo wybranych obywateli ze wszystkich krajów Unii – próbą wyjścia poza brukselską bańkę i zmierzeniem się z eurosceptycyzmem. W drugiej połowie kadencji Parlamentu Europejskiego eksperyment ten zapewne przeistoczy się w debatę na temat zmiany traktatów. Nie bez znaczenia jest tu stanowisko nowej niemieckiej koalicji.

Ta dyskusja będzie dotykała wielu naszych żywotnych interesów, choćby przez zmiany szykujące się we wspólnej polityce obronnej i zagranicznej, które będą obecne w unijnej debacie najbliższych miesięcy jako „kompas strategiczny". Wobec materializowania się zagrożenia ze Wschodu Polska powinna tu być graczem tak samo skutecznym jak wtedy, gdy proponowała stworzenie Partnerstwa Wschodniego – czyli koncepcję głębokiego związania z Unią państw byłego Związku Radzieckiego.

W sprawie przyszłości Unii Polska wydaje się na razie mieć stanowisko głęboko sprzeczne z własnym interesem – politycy partii rządzącej wraz z Marine Le Pen i innymi liderami skrajnej prawicy mówią o Unii jako o luźno związanej wspólnocie państw narodowych będących czymś w rodzaju strefy wolnego handlu. To przepis na znalezienie się w geopolitycznej szarej strefie – coś, co słusznie było przez wszystkie rządy po roku 1989 (łącznie z rządem PiS między rokiem 2005 a 2007) uważane za zagrożenie.

Istotą polskiej wizji integracji było wspieranie metody wspólnotowej, w której instytucje europejskie równoważyłyby nierównowagę potencjałów między zamożniejszymi i mniej zamożnymi krajami i pilnowały (nawet jeśli nie idealnie) reguł wspólnych dla wszystkich członków klubu. Promowana przez obecny rząd metoda międzyrządowa ma silną tradycję w Unii, ale jest sprzeczna z interesem Polski – Europa międzyrządowa to koncert mocarstw bez prób wyrównywania potencjałów (takich jak chociażby polityka spójności) – a to ostatnie powinno, nie tylko dla nas, stanowić kwintesencję Unii.

Strzałem w stopę wydaje się też być ostatnie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. niezgodności niektórych przepisów traktatów unijnych z polską konstytucją. Nie sam fakt ewentualnej niezgodności jest problemem, ani nie jest problemem słuszne przypomnienie, że prawo wspólnotowe jest nadrzędne wyłącznie w dziedzinach, w których Unia ma kompetencje. Rzecz w tym, że wstępując do Unii, zgadzaliśmy się co do tego, że decyduje o tym Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej – w innym przypadku Unia staje się kakofonią systemów prawnych.

Jeśli chcemy poprawiać traktaty i zmieniać unijne instytucje, to politycznie inspirowane orzeczenie TK jest ostatnim sposobem, by tego dokonać. Jest ono zresztą elementem większej całości. Próba obrony niekonstytucyjnego upolitycznienia sądownictwa przesuwa nas na margines Wspólnoty, tym bardziej że kolejne dwa i pół roku będzie czasem silniejszego wiązania funduszy europejskich z praworządnością – taka jest wola Parlamentu Europejskiego i w coraz większym stopniu linia Komisji Europejskiej.

Tymczasem sensem bycia we Wspólnocie nie może być obrona partykularnego interesu obozu rządowego, ale umiejętność wpisania interesu narodowego w interes europejski. I to dotyczy zarówno kwestii traktatowo-instytucjonalnych, budżetowo-gospodarczych, jak i energetyczno-klimatycznych – i wykracza daleko poza, skądinąd bardzo ważne dla Polski, pozostałe 2,5 roku kadencji obecnej Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Pani Walewska pytała Napoleona o jego plany wobec Polski słynnym „a Polska, sir?". Dziś tego pytania nie trzeba zadawać w Paryżu czy Brukseli – dziś należy je zadać w Warszawie.

Artykuł odzwierciedla prywatne poglądu autorów.

Michał Matlak jest doradcą europosła Bernarda Guetty (grupa Renew Europe) ds. zagranicznych UE, Ryszard Pawlik – doradcą europosła Jerzego Buzka (grupa Europejskiej Partii Ludowej) ds. polityki energetyczno-klimatycznej UE, a Paweł Wiśniewski – doradcą europosła Marka Belki (grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów) ds. gospodarczych i podatkowych.

Druga kadencja Parlamentu Europejskiego (PE) w styczniu dobiega do półmetka. To tradycyjnie czas przemyślenia jego priorytetów i planów na drugą część kadencji. Z tej okazji postanowiliśmy się przyjrzeć najważniejszym unijnym planom z polskiej perspektywy – widzianej oczyma trzech doradców europosłów z trzech największych grup politycznych i pracujących na co dzień w różnych komisjach PE.

Energetyka – modernizujmy, nie wetujmy

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił