Maciej Grabowski: O wyższości waloryzacji

Za błąd NBP uznaję bezwolne naśladowanie i opóźnione kopiowanie decyzji oraz działań banków zachodnich i Rezerwy Federalnej, polegające na podnoszeniu stóp procentowych.

Publikacja: 14.12.2021 21:00

Maciej Grabowski: O wyższości waloryzacji

Foto: Bloomberg

Inflacja przyspiesza, jej poziom i tempo zagrażają bezpieczeństwu ekonomicznemu, społecznemu i politycznemu narodu i państwa. W powojennej historii Polski inflacja dwukrotnie doprowadziła do wstrząsów. Jej skutków w postaci bezrobocia i biedy boleśnie doświadczyły miliony Polaków. Kryzys był głęboki i długi. Skrzętnie wykorzystały to antypolskie, zagraniczne ośrodki polityczne i gospodarcze.

Inflacja dla obywateli i firm – wiemy to z doświadczeń i opisów historii gospodarczej – ma niszczycielski wpływ na dochody i poziom życia grup pracowniczych, szczególnie tych, których płace są najniższe. Negatywnie wpływa na stan oszczędności zgromadzonych przez obywateli i firmy, a w konsekwencji – na nastroje społeczne i skłonność do inwestowania, czyli podejmowania działań naprawczych w gospodarce. Inflacja zachęca do działań spekulacyjnych i bezprawnych, mających na celu szybkie wzbogacenie się nielicznych, ale uprzywilejowanych – kosztem wielu uczciwie pracujących.

Dlatego obowiązkiem rządzących, mających poczucie odpowiedzialności wobec narodu i państwa, jest natychmiastowe przeciwdziałanie inflacji, przywrócenie porządku, bezpieczeństwa, pomyślnych prognoz i oczekiwań u obywateli i przedsiębiorców.

Pomni tych doświadczeń powinniśmy podjąć działania przeciwko inflacji, a potem uzgodnić strategię rozwoju społecznego i gospodarczego. Za błąd NBP uznaję bezwolne naśladowanie i opóźnione kopiowanie decyzji i działań banków zachodnich i Fedu, polegające na podnoszeniu stóp procentowych.

Skąd się wzięła inflacja

Rozpocząć należy od diagnozy wysokiej inflacji w Polsce. Moim zdaniem przyczyny tego zjawiska można podzielić na dwie grupy: niezależne od rodzimych decydentów, czyli wynikające z globalnych i regionalnych zmian w świecie, i bezpośrednio zależne od działań i zaniechań rządzących Polską polityków oraz NBP. Trzeba dobitnie powyższe błędy wskazać, wymienić winnych, którzy je popełnili.

Brak rzetelnej analizy zagrożeń, lekceważenie sygnałów ostrzegawczych, cyniczne, propagandowe przechwalanie się własną nieomylnością, niechęć do uwzględniania krytycznych opinii naukowców, działaczy gospodarczych i przedsiębiorców – oto pierwsza z przyczyn błędów.

Za drugą należy uznać doktrynę zjednywania przychylności wybranych grup społecznych poprzez politykę rozdawnictwa, błędnie rozumianą politykę socjalną: 500+, dopłaty do wakacji, wyprawki szkolne, zapowiadane dopłaty do energii i inne skutkują tym, że maleje motywacja do podejmowania pracy. Dziś w rodzinach pracowniczych płace stanowią około połowę dochodu, zaś dopłaty z polityki socjalnej przekraczają 30 proc. Taka proporcja skłania część obywateli do zadania sobie pytania – czy jest sens pracować? Tym bardziej że po przekroczeniu określonego poziomu dochodów z pracy traci się tytuł do zasiłków, co skutkować może zmniejszeniem łącznego dochodu.

Szczególnie ważną, a pomijaną w debacie przyczyną inflacji jest urzędowe podnoszenie płacy minimalnej. Doktryna ta, zwłaszcza w kryzysie, skutkuje rozerwaniem więzi między dynamiką wzrostu dochodów a tempem wzrostu wydajności pracy. W ciągu sześciu lat od 2015 r. płaca minimalna wzrosła o ponad 70 proc. W tym czasie wydajność pracy zwiększyła się nieznacznie, a podczas epidemii i kryzysu nawet spadła.

Dekretowe podnoszenie płacy minimalnej konfliktuje załogi firm i zatrudnionych w różnych branżach gospodarki. Żądania płacowe pracowników o wyższych kwalifikacjach, w pełni uzasadnione, nakręcają spiralę inflacji. W sumie prowadzi to do wzrostu kosztów wytwarzania, obniża rentowność, pogarsza konkurencyjność polskich firm.

Od czego zacząć

Na pierwszym miejscu stawiam działania i decyzje, które należy podjąć natychmiast, a których celem jest uspokojenie nastrojów, przywrócenie zaufania obywateli do rządzących. Trzeba przeciwdziałać „ucieczce od pieniądza", wywozowi oszczędności i kapitałów za granicę, inwestowaniu w niskorentowne, tzw. bezpieczne nieruchomości.

Najlepszym środkiem realizacji tego celu jest ustawa o waloryzacji depozytów i lokat bankowych o urzędowy wskaźnik inflacji na koniec roku. Jeśli ktoś ma w banku przez rok 100 tys. zł, a stopa inflacji wyniosła 5 proc., to zostałoby mu dopisane do konta 5 tys. zł. Źródłem finansowania waloryzacji powinny być dodatkowe dochody podatkowe budżetu, wynikające ze wzrostu cen powyżej założonego poziomu inflacji.

Waloryzacja a wyższe stopy procentowe NBP

Jak poważny jest problem, niech świadczą dane. Obywatele i banki mają zdeponowane ponad 1,5 bln zł. Już inflacja w wysokości 5 proc. (a przypomnijmy, obecnie jest jeszcze wyższa i według wstępnych danych za listopad wynosi 7,7 proc., licząc rok do roku – red.) unicestwia – powtarzam, unicestwia – aż 75 mld zł rocznie. Zatem troska o oszczędności to działanie natychmiastowe, które obywatelom przywraca wiarę w sens oszczędzania i inwestowania z namysłem. Także banki uzyskują sygnał służący racjonalizacji polityki kredytowej, oprocentowania depozytów, lokat, pożyczek.

Drugim ważnym pozytywem waloryzacji w przeciwieństwie do podniesienia stóp procentowych przez NBP jest uniknięcie podrożenia kredytu. To fundamentalna sprawa dla blisko 3 mln polskich rodzin, które zadłużyły się na 20–30 lat, biorąc pożyczki na mieszkanie lub dom. Obsługa tej pożyczki w przypadku waloryzacji nie podrożeje, a nawet jeśli, to nie tak znacznie, jak przy zmianie stóp procentowych banku centralnego i reakcji na nią banków komercyjnych.

Trzecim czynnikiem jest fakt, że hamowanie inflacji przez wzrost stóp procentowych podnosi koszty obsługi kredytów już zaciągniętych przez przedsiębiorstwa. Często będzie to skutkować wzrostem cen produkowanych przez nie wyrobów w reakcji na spadającą zyskowność. Zamiast przeciwdziałania inflacji mamy do czynienia z jej stymulowaniem.

W przypadku zdecydowanej większości polskich firm małych i średnich podrożenie kredytu spowoduje spadek rentowności, a poprzez zmniejszenie zysku – ograniczenie możliwości inwestycyjnych. Za najgorszą konsekwencję wzrostu stopy procentowej uznaję właśnie zniechęcanie przedsiębiorców do zaciągania kredytów inwestycyjnych, a tym samym – osłabianie koniunktury. A przecież mamy najniższy w Europie wskaźnik inwestycji prywatnych, który wynosi około 12 proc. PKB.

Czwartym powodem jest fakt, że obsługa długu publicznego w przypadku wzrostu stóp procentowych NBP drożeje. Idzie tu o ogromne kwoty liczone w dziesiątkach miliardów złotych. Budżet państwa będzie musiał wygospodarować dodatkowe pieniądze, bądź to podnosząc podatki, bądź to rezygnując z wydatków na programy społeczne lub inwestycje.

Pamiętać należy, że ponad połowa polskiego zadłużenia jest w „posiadaniu" kapitału zagranicznego. Zatem to on stanie się beneficjentem wyższej stopy procentowej, zwiększy się zysk banków bez dodatkowego nakładu pracy. Doświadczenie uczy, że tak zarobione pieniądze, zamiast inwestować w Polsce, banki wytransferują za granicę.

Przeciwnie do podwyższania stóp procentowych NBP waloryzacja ma dodatni wpływ na banki. Nie premiuje ich za bezczynność, jak w przypadku podniesienia stopy procentowej. Już trzeci kwartał 2021 r. pokazał, czym jest dla banków „przyjazna" polityka NBP, np. ING zarobił o 45 proc., licząc rok do roku, a Pekao o 70 proc. więcej. Banki komercyjne automatycznie podnoszą oprocentowanie kredytów, a co gorsza – nie miejmy złudzeń – nie dokonują żadnych podwyżek oprocentowania wkładów na kontach klientów.

Odzyskać zaufanie

Waloryzacja oszczędności jako pierwszy ruch przeciwdziałania inflacji spowoduje silny efekt psychologiczny i społeczny. Obywatele odzyskają zaufanie do rządzących. Będą mieli dowód, że w trudnych czasach władza z troską myśli o losie prostego człowieka. Przekonają się, że ich postawa racjonalnego oszczędzania jest mądra i służy im samym, wspólnocie Polaków i państwu.

dr Dariusz Maciej Grabowski jest przedsiębiorcą, prezesem Komitetu Obrony Polskiego Rolnictwa i Hodowców Zwierząt, byłym europosłem i byłym doradcą ekonomicznym rządu Jana Olszewskiego

Opinie publikowane w „Rzeczpospolitej" są elementem debaty publicznej i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji

Inflacja przyspiesza, jej poziom i tempo zagrażają bezpieczeństwu ekonomicznemu, społecznemu i politycznemu narodu i państwa. W powojennej historii Polski inflacja dwukrotnie doprowadziła do wstrząsów. Jej skutków w postaci bezrobocia i biedy boleśnie doświadczyły miliony Polaków. Kryzys był głęboki i długi. Skrzętnie wykorzystały to antypolskie, zagraniczne ośrodki polityczne i gospodarcze.

Inflacja dla obywateli i firm – wiemy to z doświadczeń i opisów historii gospodarczej – ma niszczycielski wpływ na dochody i poziom życia grup pracowniczych, szczególnie tych, których płace są najniższe. Negatywnie wpływa na stan oszczędności zgromadzonych przez obywateli i firmy, a w konsekwencji – na nastroje społeczne i skłonność do inwestowania, czyli podejmowania działań naprawczych w gospodarce. Inflacja zachęca do działań spekulacyjnych i bezprawnych, mających na celu szybkie wzbogacenie się nielicznych, ale uprzywilejowanych – kosztem wielu uczciwie pracujących.

Pozostało 88% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację