Inflacja przyspiesza szybciej, niż można się było spodziewać. Według GUS ceny wzrosły w listopadzie średnio o 7,7 proc. rok do roku, najbardziej od grudnia 2000 r. Co gorsza, jak mawiał Mark Twain: „są trzy rodzaje kłamstwa: kłamstwo, bezczelne kłamstwo i statystyka". Lokomotywy może i nie drożeją, ale np. masło już tak, i to o ponad 60 proc. od początku roku. Polacy widzą na półkach sklepowych drożejące z miesiąca na miesiąc podstawowe produkty. Te, które nie zmieniają cen, już budzą podejrzliwość. Czy przypadkiem producent nie zmienił składu albo nie dał w pudełku więcej powietrza?
Czytaj więcej
Pomimo tarczy antyinflacyjnej i przeceny ropy naftowej, które zatrzymają inflację w okolicy 8 proc., RPP będzie musiała kontynuować cykl podwyżek stóp procentowych. Najbliższa już za tydzień.
Pozostaje się pocieszać, że zawsze może być gorzej. W lutym 1990 r. inflacja w Polsce sięgnęła 1200 proc. w skali roku. Człowiek nie zdążył dojść do sklepu, a już zmieniała się cena. Dobrze, że przynajmniej nie musiał nieść walizki pieniędzy jak w 2008 r. w Zimbabwe, dopóki bank centralny tego afrykańskiego kraju nie zlitował się i nie wypuścił banknotu o nominale 100 bilionów lokalnych dolarów. Zresztą niebawem i tak za niego można było kupić co najwyżej bilet, bo ceny podwajały się średnio co 24 godziny. Rekord w tym zakresie dzierżą jednak Węgry. W 1946 r. ceny podwajały się tam co 15 godzin, a kraj ten wyemitował banknot o nominale 100 trylionów pengo (poprzednik forinta). Nie trzeba chyba wyjaśniać, jak destrukcyjne były to chwile dla gospodarki i społeczeństwa.
Aż tak źle w Polsce pewnie nie będzie. Ale chyba warto podawać te przykłady w czasach, gdy rządzący zdają się lekceważyć inflację. Premier Mateusz Morawiecki uspokaja, że płace rosną szybciej niż inflacja, a prezes NBP Adam Glapiński zwlekał, ile mógł, z podwyżkami stóp procentowych, licząc, że sama niebawem zaniknie. Nie zanikła, więc teraz tłumaczy, że to „w pewnej mierze również cena za to, jak w gruncie rzeczy łagodnie obszedł się z nami kryzys i jak szybko się z niego wydźwignęliśmy". To dlaczego ekonomiści atakują NBP za bierność i przyczynienie się do tak silnego wzrostu cen? W wywiadzie dla „Gazety Polskiej" prezes banku centralnego tłumaczy „nagonkę" już w tytule: „Chcą mojej głowy, bo wsparłem armię".
Czytaj więcej
Jeśli ktoś ma ambicje globalne i na sercu leży mu interes Polski, to powinien uczciwie ocenić początki okresu transformacji, nawet jeśli tego czasu osobiście nie pamięta – pisze doradca Lewiatana w polemice do tekstu Marcina Piątkowskiego.