O stanie i perspektywach polskiego eksportu dyskutowali eksperci zaproszeni przez „Rzeczpospolitą". W pierwszej kolejności analizie poddano ubiegłoroczny wynik, kiedy to mimo bardzo pesymistycznych prognoz pojawiających się na początku pandemii koronawirusa obroty towarowe handlu zagranicznego w 2020 r. wyrażone w euro finalnie osiągnęły następujące wartości: eksport 237,5 mld euro, import 225,5 mld euro i dodatnie saldo na poziomie 12 mld euro. Jednocześnie podczas gdy w 2020 r. światowy eksport wyrażony w dolarach spadł o 8 proc., to polski wzrósł o 1,1 proc. Skąd tak dobry wynik?
Paradoks pandemii
– Wyniki naszego eksportu za 2020 r. są niestandardowe. Jeżeli popatrzymy na rezultaty naszych głównych partnerów handlowych to nasz wynik powinien być o 15–20 proc. niższy niż w roku 2019, a tak się nie stało. Był on niemal identyczny. To pokazuje, że stało się coś nietypowego z tym, co i jak eksportujemy, i z tym, co się stało w światowej gospodarce – mówił Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej (KIG).
Jego zdaniem ubiegłoroczny sukces polskiego eksportu oparty jest na tym, że polska gospodarka inaczej niż inne gospodarki europejskie znacznie lepiej przetrwała pierwszy okres pandemii. – Mieliśmy słabszy lockdown. Nie dotyczył on przemysłu. Przemysł co prawda momentami stawał, ale dlatego, że zatrzymywał się odbiór towarów, a nie z powodu zakazu produkcji. Tymczasem we Włoszech, Francji i Hiszpanii, a nawet w Niemczech część zakładów miała zakaz pracy. Ludzie musieli siedzieć w domach. I w Polsce sprzedaż eksportowa już w czerwcu 2020 r. była taka sama jak w 2019 r. A dane z innych krajów nie były tak dobre. Powrót do poziomu sprzed roku nastąpił dopiero w IV kwartale ub.r. lub nawet na początku br. – analizował ekspert KIG. Wskazał, że polscy eksporterzy znakomicie weszli w rynki towarów, które nie mogły być dostarczone, bo nie były produkowane. I nasze firmy zwiększyły ekspansję tam, gdzie towary były potrzebne. Dostarczyły wyroby w przeciwieństwie do dotychczasowych dostawców.
– Poza tym odbiorcy z dużych krajów UE zmienili model zamawiania. Do wybuchu pandemii zamawiali daleko i na odległe terminy. A teraz duże dostawy zamawia się znacznie bliżej i elastyczniej. To postawiło Polskę w dobrej sytuacji. I sytuacja już się nie zmieniła, bo nasze firmy, zdobywając nowych kontrahentów, z nimi pozostały. Kontrahenci z nas nie rezygnowali, kiedy już sytuacja zaczęła się normować. Polskie firmy dobrze się zaprezentowały nowym odbiorcom w kryzysowym momencie i to zadziałało na dłużej. To m.in. przyczyna dobrych wyników naszego eksportu, mimo że wyszliśmy już z echa niskiej bazy. Polski eksport nadal pędzi – mówił Soroczyński.