[b][link=http://blog.rp.pl/morawski/2010/04/07/zlota-dekada-slepcow/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Jeśli przez nadchodzące dziesięć lat polska gospodarka rozwijałaby się w tempie 3 proc. rocznie, w 2020 r. bylibyśmy tylko o jedną trzecią zamożniejsi niż obecnie. Wystarczy, że wzrost wyniesie 6 proc. rocznie, a będziemy bogatsi aż o 80 proc. Kuszące, prawda?
Tylko co trzeba zrobić, żeby podbić wzrost o te 3 pkt proc.? Szczerze mówiąc, nie wiem. Ogólne recepty znam (reforma finansów publicznych, podniesienie aktywności zawodowej itd.), ale de facto nie wiem, która z nich jakie ma znaczenie. A może są jeszcze inne sposoby? Tudzież może istnieją zagrożenia, które sprawią, że zostaniemy ze wzrostem na poziomie 3 – 4 proc.? Jeżeli na przykład się okaże, że nie uda się wynegocjować wysokich dotacji europejskich na lata 2014 – 2020. Co się stanie?
Sęk w tym, że w Polsce nie mówi się o horyzoncie dłuższym niż rok lub dwa. Wyzwania istniejące w perspektywie pięciu lat niemal znikają z debaty publicznej. Nie mówiąc już o dekadzie. Jesteśmy jak ślepcy.
Dlatego powinna istnieć instytucja, która dostarczałaby długookresowych prognoz gospodarczych oraz oceniała długookresowe skutki decyzji politycznych, oczywiście z odpowiednim określeniem ryzyk. Coś na wzór amerykańskiego Kongresowego Biura Budżetu (CBO). Dostarcza ono prognoz o perspektywie dziesięciu lat oraz ocenia, jak na podstawową ścieżkę wzrostu PKB, zatrudnienia i długu publicznego mogą wpłynąć zmiany legislacyjne dokonywane przez Kongres. Co ważne, jest komórką odpolitycznioną.