Wprowadził zwyczaj, że pisma wyłuszczające jakąś kwestię, które do niego piszą, nie mogą być dłuższe niż strona maszynopisu. A ponieważ są to informacje pisane na specjalnym formularzu w komputerze, to gdy urzędnik zagalopuje się i zechce napisać więcej, zbędne literki znikają z ekranu.

Miło sobie wyobrazić, że w podobny sposób znikają niepotrzebne albo zbyt kosztowne czy uciążliwe przepisy dotyczące przedsiębiorczości. Niestety nie da się tego zrobić, wymyślając odpowiednią fiszkę. Trzeba skrupulatnie policzyć, ile obowiązków nałożono na przedsiębiorców i które można zlikwidować. Jeśli Ministerstwu Gospodarki, jak zapowiada, uda się w tym roku wszystkie je oszacować, a w przyszłym policzyć, ile kosztują, i wyciągnąć z tego wnioski, to rzeczywiście biurokracja może w Polsce zmaleć. Ale równocześnie ważne jest, by kolejne przepisy tej biurokracji nie wzmacniały. Wydaje się niestety, iż takim wzmocnieniem jest pozostawienie ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych.

Najbliższy sprawdzian determinacji w radzeniu sobie z nadmierną biurokracją dla gabinetu Donalda Tuska już niedługo. Na początku czerwca ma być gotowy projekt nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, w której wreszcie ma zagościć na stałe pomysł legendarnego już jednego okienka przy rejestracji firmy i zostać zmniejszona liczba kontroli, jakie równocześnie mogą być prowadzone w firmach. Oby lista wyjątków od tej zasady była tak krótka jak służbowe notatki do wicepremiera.