Rola EBOR w Polsce się kończy

- Nie wszędzie musi powstać Dolina Krzemowa, ale można inwestować np. w ekologiczne rolnictwo i przetwórstwo zdrowej żywności czy rozwijać turystykę - mówi Krystyna Gawlikowska-Hueckel, dyrektor wykonawczym w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju

Publikacja: 11.08.2008 05:35

Krystyna Gawlikowska-Hueckel jest profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w ekonomii mi

Krystyna Gawlikowska-Hueckel jest profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w ekonomii międzynarodowej, gospodarce regionalnej i integracji europejskiej. W maju zastąpiła Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisku dyrektora wykonawczego EBOR

Foto: Reporter

RZ: Już ponad miesiąc pracuje pani w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Co zaskoczyło panią w działaniu tej organizacji?

Spodziewałam się, że podejmę pracę w bardzo dobrze zorganizowanej instytucji i moje pierwsze doświadczenia to przypuszczenie potwierdziły. Mile zaskoczyło mnie życzliwe przyjęcie ze strony dyrektorów reprezentujących inne kraje. Wielu z nich w czasie nieformalnych spotkań, których byli inicjatorami, nie tylko dzieliło się ze mną swoimi opiniami na temat banku, ale też deklarowało pomoc i chęć współpracy. Zaskoczyło mnie również to, że funkcję dyrektorów, poza mną, pełnią tylko dwie kobiety - reprezentują Rosję i Irlandię.

Na jakich zadaniach koncentruje się pani obecnie?

Moim priorytetem jest i będzie próba uaktywnienia roli Polski jako akcjonariusza EBOR. Sądzę, że to nie tylko możliwe, ale wręcz pożądane. Spotkałam się z przedstawicielami Departamentu Zagranicznego NBP, a także przedstawicielami ministerstw Gospodarki, Finansów i Spraw Zagranicznych. Zainteresowanie tych instytucji i ich wola współpracy pozwalają mieć nadzieję, że takie zamierzenie się uda. Rola dyrektora polega na reprezentowaniu stanowiska Polski w kwestiach polityki i realizowanych przez bank projektów. W przypadku polskiego dyrektora reprezentacja ta dotyczy również Bułgarii i Albanii.

Porozumienie między tymi trzema krajami zakłada, że funkcja dyrektora jest pełniona na zmianę (trzy lata przez reprezentanta Polski, zastępcą jest Bułgar – obecnie Kalin Mitrev, przez kolejne dwa lata przez reprezentanta Bułgarii, a zastępcą jest Polak – red.). Interesy Polski i Bułgarii są zatem wyrażane niejako bezpośrednio przez przedstawicieli tych krajów, a Albania nie ma swojego bezpośredniego reprezentanta. Chciałabym zintensyfikować relacje z tym krajem. Nawiązałam już kontakt z ministrem finansów Albanii i spotkałam się z albańskim ambasadorem w Wielkiej Brytanii.

Czy EBOR zaangażuje się w proces prywatyzacji w Polsce?

Na to pytanie należy spojrzeć w kontekście strategii realizowanej przez bank. Aby to dobrze zilustrować, przytoczę zdanie hiszpańskiego dyrektora: „EBOR to nie tylko instytucja, to również proces”. Jeżeli przyjrzymy się działalności banku nie z punktu widzenia zasad działania, ale krajów operacji, to ciężar zainteresowania banku przesunął się z krajów Europy Środkowej na Wschód. Uważa się, że rola banku w Polsce w zasadzie się kończy. Czechy np. zaakceptowały to podejście i uznały, że nie ma potrzeby przedłużania bezpośredniej działalności EBOR w tym kraju.

Zlikwidowano też przedstawicielstwo EBOR w Pradze (w Polsce ma mieć miejsce w 2010 roku). Nie wyklucza to realizacji pewnych projektów i są one przez zespół EBOR w Polsce przygotowywane. Dobrym kierunkiem współpracy może być zaangażowanie banku we wsparcie inwestycji polskich przedsiębiorców podejmowanych w krajach, które obecnie są głównym obszarem zainteresowania EBOR.

Jakiś czas temu pojawiła się koncepcja zaangażowania się banku w rozwiązanie sporu wokół PZU.

O ile wiem, był taki pomysł, ale przynajmniej do tej pory pozostał pomysłem.

Czy możliwy jest udział banku w prywatyzacji PKO BP?

EBOR popiera procesy prywatyzacyjne, ale Polska nie jest już preferowanym krajem operacji. Nie oznacza to jednak, że wszelkie projekty w Polsce są wykluczone.

Jaką rolę powinien spełniać EBOR w najbliższych latach w naszym regionie i w jakich krajach jego obecność byłaby najbardziej wskazana?Stanowisko większości akcjonariuszy jest takie, że powinien realizować cele, dla których został powołany: wspierać projekty, które przyczyniają się do rozwoju gospodarki rynkowej i wspomagają procesy transformacji. W porównaniu z – przykładowo – Gruzją, Turkmenistanem, Azerbejdżanem, Ukrainą czy Białorusią – Polska jest krajem o zaawansowanej gospodarce rynkowej i z tego względu opinia jest dość jednoznaczna: zaangażowanie banku powinno przenosić się do obszarów, w których kapitał jest bardziej potrzebny. Można oczywiście z tym podejściem polemizować, ale nie sposób uznać słuszności argumentom, że poprawa sytuacji gospodarczej w krajach mniej rozwiniętych sprzyja stabilizacji politycznej, co w tym rejonie świata jest bardzo pożądane.

Jak pani ocenia stopień wykorzystania przez Polskę funduszy unijnych?Gdzie może pojawić się ryzyko niedostatecznego wykorzystania środków?

Nie wszędzie musi powstać Dolina Krzemowa, ale można inwestować np. w ekologiczne rolnictwo i przetwórstwo zdrowej żywności czy rozwijać turystykę

Stopień wykorzystania funduszy na lata 2004 – 2006 wydaje się dobry. To lata debiutu Polski jako kraju członkowskiego, a tym samym pełnoprawnego beneficjenta środków unijnych. Najlepiej wykorzystano je w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego. Istotne jest nie tylko pozyskanie funduszy, ale też to, jakie będą efekty inwestycji. Największe obawy budzi wykorzystanie środków na rybołówstwo. Jeżeli chodzi o obecny okres programowania, pewne opóźnienie może być spowodowane problemami niezgodności polskich przepisów z niektórymi unijnymi dyrektywami dotyczącymi ochrony środowiska. Konsekwencją niedostosowania się do tych norm może być odrzucanie przez Komisję Europejską projektów współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej.

Czy polskie regiony będą w stanie konkurować o nowe inwestycje z regionami innych państw?

Nie wszędzie musi powstać Dolina Krzemowa, ale można inwestować np. w ekologiczne rolnictwo i przetwórstwo zdrowej żywności czy rozwijać turystykę

Polskie regiony mogą skutecznie konkurować o inwestycje. Polska jest stabilnym, dużym rynkiem o znacznej liczbie konsumentów, których płace (siła nabywcza) znacząco wzrosły. Ale płace z punktu widzenia przedsiębiorców stanowią składnik kosztów i są jednym z istotnych czynników uwzględnianych przez inwestorów w ich decyzjach dotyczących lokalizacji inwestycji. Wysoki poziom kosztów może zatem spowodować, że firmy wybiorą regiony, w którym wynagrodzenia są niższe.

Nie można jednak pewnych procesów uogólniać. Inwestycje o dużym potencjale innowacyjności z reguły trafiają do ośrodków bardzo dobrze rozwiniętych, gdzie płace są znacząco wyższe, co jednak nie zniechęca inwestorów do lokowania w nich swoich przedsięwzięć. Sądzę, że część polskich województw stanie się miejscem lokalizacji tego typu inwestycji. Budowanie przewagi konkurencyjnej powinno uwzględniać specyfikę regionu. Oznacza to, że nie wszędzie musi powstać Dolina Krzemowa, ale można inwestować np. w ekologiczne rolnictwo i przetwórstwo zdrowej żywności lub rozwijać turystykę.

Od stycznia 2009 r. nasi południowi sąsiedzi – Słowacy – będą mieli euro. Czy dla Polski korzystne byłoby szybkie przyjęcie tej waluty i czy opóźnianie momentu jej wprowadzenia nie odbije się niekorzystnie na konkurencyjności polskiej gospodarki?

Polscy eksporterzy radzą sobie – przynajmniej do tej pory – zaskakująco dobrze z umocnieniem złotego. Związane jest to zapewne z tym, że względnie tanieją dobra importowane, które często stanowią wsad do eksportowanych produktów. Mimo to ich „wytrzymałość” ma granice. Wejście do strefy euro, podobnie jak każda inna decyzja ekonomiczna, niesie ze sobą nie tylko korzyści, ale również pewne koszty. Wystarczy chociażby przytoczyć debatę, która toczyła się na ten temat na Słowacji.

Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju – działa od 1991 r., ma 63 członków (61 państw, Europejski Bank Inwestycyjny i Unia Europejska). Każdy członek jest zarówno kredytodawcą, jak i kredytobiorcą. Główne państwa działania to Albania, Armenia, Białoruś, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria, Chorwacja, Macedonia, Gruzja, Kazachstan i Kirgistan.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację