Już jesienią 2006 r. zorientował się, jakie mogą być konsekwencje kryzysu na rynku kredytów subprime. Dopadł więc telefonicznie przebywającego na urlopie w Rwandzie szefa działu produktów strukturyzowanych Williama Kinga i kazał mu pozbyć się większości niebezpiecznych papierów. To telefoniczne polecenie – podkreśla magazyn „Fortune” – zapoczątkowało mistrzowską zmianę strategii, która pozwoliła JP Morgan, jako praktycznie jedynemu z wielkich banków, uniknąć skutków najgorszego w ostatnich dekadach kryzysu finansowego.
Nie oznacza to, że JP Morgan nie ma obecnie żadnych kłopotów. Do tej pory odpisał na straty 14,3 mld dolarów. Jest to jednak niewiele w porównaniu z rywalami.
Kondycja JP Morgan jest na tyle dobra, że bank mógł pozwolić sobie w marcu na kupno bankrutującego Bear Stearnsa, co zapobiegło wtedy eskalacji kryzysu. Kosztowało to Dimona trzy bezsenne noce negocjacji z resortem finansów i bankiem centralnym oraz 1,2 mld dol.
Kupno Bear Stearnsa nie było łatwe, ale jeszcze trudniejsze będzie zarządzanie tą instytucją. – Może tego dokonać tylko Dimon, główny rozgrywający naszych czasów – uważa „Time”.
Dimon to bardzo barwna postać – otwarty w wypowiedziach, dosadny w słowach, nieznający lęku. Urodził się w 1953 r. w Nowym Jorku. Jego dziadek, grecki imigrant ze Smyrny, był maklerem i wszystko, czego nauczył się w tym zawodzie, przekazał synowi i partnerowi w interesach, Teodorowi. Pracowali razem przez 19 lat, a James terminował w ich firmie podczas letnich wakacji.