Swój plan wprowadza w życie ostrożnie i bez pośpiechu. Polska jest jednym z ostatnich krajów w Europie Środkowo-Wschodniej, do którego zdecydował się wejść ze swoimi jogurtami i deserami. Ze względu na wielkość i znaczenie naszego rynku chciał zdobyć najpierw doświadczenia w innych krajach regionu, m.in. w Czechach i na Słowacji.
Na razie nie planuje przejęć ani budowy fabryki w Polsce. Ewentualna zmiana decyzji zależeć będzie od tego, czy uda mu się pokonać konkurentów i odebrać im część udziałów w rynku.
69-letni Theo Müller – nazywany bawarskim baronem – bywa porywczy i uparty. W branży uważa się, że szczególnie ta druga cecha pozwoliła mu zbudować mleczarskie imperium, w którym pracuje ok. 5 tys. osób, a roczne obroty przekraczają 2 mld euro. Rocznie firma przerabia ponad 2 mld litrów mleka.
Początki należącej do niego firmy sięgają 1896 r. Założył ją w bawarskim Aretsried jego dziadek Ludwig Müller. Theo przejął firmę w 1971 r. Był to wówczas lokalny zakład zatrudniający zaledwie cztery osoby.
Müller pierwszych kilkanaście lat poświęcił na zdobywanie niemieckiego rynku. Inwestował m.in. w reklamę, zatrudniając do niej piłkarską gwiazdę Gerda Müllera. Po sześciu latach od przejęcia sterów przez Theo firma przyniosła 25 mln marek przychodów.