Jednym z głównych celów, które rząd Baracka Obamy chce osiągnąć podczas rozpoczynającego się 2 kwietnia szczytu G20, jest uwiarygodnienie planu ratunkowego dla gospodarki USA. Stosowane przez Fed działania na rzecz odblokowania systemu finansowego oraz wpłynięcia na obniżenie ceny długu USA są de facto oparte na mechanizmie drukowania pieniędzy. W efekcie tego bezprecedensowego w swojej skali zastrzyku płynności Fed i rząd Baracka Obamy spodziewają się zatrzymać pogłębiającą się dekoniunkturę. Koszty tych reform trzeba będzie zapłacić później. W efekcie dług publiczny zostanie rozdęty do monstrualnych rozmiarów. Wzrośnie również presja inflacyjna, a to musi doprowadzić do spadku wartości dolara i amerykańskich obligacji. Kraje będące największymi nabywcami tych obligacji, jak Chiny, Japonia, kraje eksporterów ropy oraz Rosja, są w szczególności zagrożone negatywnymi skutkami tych działań.
Ucieczka w sztuczną kreację pieniądza oraz inflację wydaje się rządowi USA najbardziej łagodną formą przeciwdziałania skutkom kryzysu w krótkim terminie: depresja nie będzie głęboka i uda się zachować wiele miejsc pracy. Problem Ameryki polega jednak na tym, że przez ostatnie lata kredyt był zbyt łatwo dostępny, co skłaniało do nadmiernej konsumpcji.
Inflacja w niewidzialny sposób dokonuje dzieła destrukcji. Siła nabywcza drastycznie spada. Przeciętny obywatel nie kojarzy jednak inflacji z działaniami rządu. Wzrost cen w gospodarce, przynajmniej na początku, nie powoduje protestów społecznych, daje czas na przystosowanie się. Niestety inflacja jest zjawiskiem długotrwałym i hamuje wzrost PKB. Również inne kraje, w tym Wielka Brytania i Szwajcaria, przystąpiły już do drukowania pieniędzy.
USA starają się przenieść część ciężaru swoich reform na kraje finansujące jej dług. Dlatego na szczycie G20 kluczowe będą pytania o wiarygodność USA. Tymczasem dolar amerykański zaczął się już osłabiać. Rosną ceny na rynkach towarowych. W mojej ocenie jesteśmy świadkami eksportu inflacji przez USA do innych krajów. Wzrosną ceny aktywów. Stracą jednak ci, którzy mają oszczędności w dolarach.
Polska z pewnością także odczuje tego konsekwencje. Zwłaszcza że wiele wskazuje na to, iż osłabienie gospodarcze naszego kraju może być głębsze, niż się spodziewamy.