[b]Rz: Czy pana zdaniem sprzedaż Opla konsorcjum, w których większość ma rosyjskie państwo było decyzją gospodarczą czy polityczną?[/b]
[b]Fredrik Erixon:[/b] Jednocześnie polityczną i gospodarczą. Nigdy nie zostałaby podjęta, gdyby przedtem nie doszło do kontaktów rosyjsko-niemieckich na najwyższym szczeblu. Zawsze tak jest, kiedy w grę wchodzą ogromne pieniądze niemieckich podatników.
[b]Dotychczas Rosjanie napotykali opór, kiedy próbowali przejąć udziały w zachodnich firmach, wystarczy przypomnieć Airbusa, brytyjską Centrikę czy chociażby Rafinerię Gdańską. Co w takim razie się zmieniło?[/b]
Takie obawy nie dotyczą tylko Rosjan. Istnieją one zawsze, kiedy aktywa w krajach rozwiniętych mają być przejęte przez firmy z krajów, w których państwo ma decydujące zdanie także w gospodarce, takich jak chociażby Chiny czy Rosja. Zaczęło się to zmieniać w ostatnich latach, a zwłaszcza w ostatnich miesiącach, kiedy przede wszystkim krajom wysoko uprzemysłowionym zaczął naprawdę doskwierać kryzys. Dzisiaj firmy chcą desperacko pozyskać pieniądze. Teraz Rosjanie mówią tak: my uratowaliśmy miejsca pracy w Niemczech, Niemcy muszą nam za to zapłacić.
[b]Na czym miałaby polegać taka „zapłata”?[/b]