[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/09/03/zaufania-nie-da-sie-wycenic/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Sami finansiści dzielą zresztą swój świat na ten przed i po upadku Lehmana.
Gdyby rząd amerykański mógł jeszcze raz wybierać, pewnie uratowałby go. Zgoda na jego upadek spowodowała bowiem taki wzrost nieufności na rynku finansowym, o jakim nikt wcześniej nie myślał. Skutki tego odczuwamy nadal. Także dziś się okazuje, że na pomocy udzielanej przez rząd i banki centralne można zarabiać, sprzedając z zyskiem akcje instytucji, które otrzymały wsparcie. Jednak ten wzrost kursów akcji nie musi trwać wiecznie.
W trakcie obecnego kryzysu w USA upadło około 100 banków, a ekonomiści wskazują, że to jeszcze nie jest zamknięta lista. Problemy, z którymi zmagają się cały czas amerykańskie (i nie tylko) instytucje finansowe, obce są na szczęście bankom nad Wisłą. Żaden z nich nie skorzystał z bezpośredniej pomocy państwa. Dziś widać, że opłaciło się restrykcyjne podejście nadzoru finansowego sprzed kilku lat.
Dobrym znakiem jest więc to, że polski budżet nie angażuje pieniędzy podatników w pomoc instytucjom finansowym. Nawet gdyby potem miało się okazać, że można na tym zarobić. Zarobione miliardy i tak nie przywrócą czegoś, co na rynku jest bezcenne – zaufania.