Spółka będąca w grupie jednego z najbogatszych Polaków złożyła 18 listopada w Komisji Nadzoru Finansowego wniosek o zatwierdzenie prospektu emisyjnego, ale dopiero wczoraj o tym poinformowała. Debiut zaplanowano na pierwszy kwartał 2010 r.
Spółka nie podała żadnych szczegółów dotyczących oferty, nie wiadomo zatem, ile akcji będzie chciała zaoferować inwestorom ani czy liczy bardziej na nabywców instytucjonalnych czy też indywidualnych. To już drugi termin, jaki sugeruje spółka kontrolowana przez polskiego biznesmena. Rok temu prezes KOV Timothy M. Elliott zapowiadał, że jej akcje będą notowane na warszawskim parkiecie latem 2009. I prognozował, że wpływy z emisji mogą sięgnąć 20 – 50 mln dolarów.
Teraz jednak w zgodnej opinii analityków sytuacja na giełdzie jest znacznie korzystniejsza i jeśli nie nastąpią jakieś niespodziewane problemy, to spółka Kulczyka będzie mogła zarobić na emisji nawet 100 mln euro. Jest jednak warunek – Kulczyk Oil Ventures musi przekonać inwestorów, że faktycznie ma złoża ropy i gazu i nawet jeśli ich jeszcze nie eksploatuje, to wkrótce zacznie to robić.
[srodtytul]Wszystko zależy od informacji o ropie[/srodtytul]
– Powodzenie oferty zależy od wiarygodnych informacji o posiadanych zasobach. Jeśli się okaże, że wszystkie projekty, które są w planach spółki, mają jedynie charakter poszukiwawczy, dla inwestorów będzie to jednoznaczny sygnał, że nie mogą liczyć szybko na zyski – mówi anonimowo jeden z analityków bankowego domu maklerskiego. – Gdyby jednak spółka miała aktywa, które już prowadzą wydobycie, zaufanie inwestorów do niej wzrośnie.