Trudno bowiem promować „akcjonariat obywatelski”, jeżeli Polacy mogą mieć wątpliwości co do bezpieczeństwa inwestycji. Wydarzenia w 2006 r. pokazały, że oprócz ryzyka związanego z koniunkturą inwestorzy mogą być narażeni na sprzeniewierzenie pieniędzy przez firmę, która powinna działać jako wiarygodny pośrednik.
Stopniowe podniesienie pułapu gwarantowanych środków z 22 do 50 tys. euro pozwoli zrównać ochronę inwestorów giełdowych z ochroną, na którą mogą liczyć klienci banków. W 2006 r. maksymalna rekompensata wynosiła 13,8 tys. euro. W wielu przypadkach tak niska suma okazała się mizernym pocieszeniem.
Zmieniając prawo, warto pamiętać o tym, że system rekompensat w założeniu powinien umożliwić szybkie odzyskanie części utraconego majątku po bankructwie licencjonowanej firmy inwestycyjnej. Dochodzenie pozostałej kwoty możliwe jest już na drodze sądowej lub w ramach postępowania upadłościowego. Na wyroki w sprawach finansowych czeka się jednak długo. Jak dotąd jedynie rekompensaty pozwoliły odzyskać klientom WGI część gotówki. Niedopuszczalne jest, że na wypłaty musieli czekać aż dwa lata, zanim syndyk ustalił listę poszkodowanych.
Podniesienie gwarancji wiązać się może z wyższymi kosztami dla firm składających się na ratunkowy fundusz. W kraju, gdzie młyny sprawiedliwości mielą wolno, oszuści finansowi pozostają na wolności, a branża maklerska przynosi wciąż spore zyski, takie rozwiązanie nie powinno być kontestowane. Reputacja powinna być przecież najważniejsza.