[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/08/26/justyna-piszczatowska-bialoruski-etap-polskiego-biznesu/]Skomentuj na blogu [/link][/b]
Budowa po sąsiedzku elektrowni za 1,5 miliarda euro wymaga przełamania jeszcze kilku barier. I, to jak zwykle bywa, przeszkód nie tylko biznesowych. Najważniejszą może się okazać opór Rosjan. To oni bowiem teraz są głównym dostarczycielem energii dla Białorusi. A elektrownia polskiego inwestora i to opalana polskim węglem (z lubelskiej Bogdanki) może być im nie na rękę. Protestów można się spodziewać bez liku, tych formalnych i nieformalnych, jak przystało na naszych przyjaciół ze Wschodu. Może być to też pierwszy duży projekt, który pokaże drogę ekspansji dla innych polskich firm. Chociażby dla PZU czy i innych dużych polskich narodowych czempionów.
Przy tak dużych projektach nie da się również uniknąć pytań o pieniądze. Jan Kulczyk zapowiedział już bowiem, także na łamach "Rz", że jego planem jest budowa grupy energetycznej na skalę naszego regionu. Zatem białoruska elektrownia to tylko jeden z projektów, które mają pochłonąć miliardy złotych. W grę wchodzą także przejęcie dużych spółek energetycznych w Polsce oraz budowa innych elektrowni. Czy starczy pary na wszystkie projekty?
Dawno nie było podobnych planów ekspansji wśród polskich biznesmenów. Kulczyk Investments planuje, że elektrownia ruszy za pięć – sześć lat. Jednak aby się to spełniło, trzeba będzie dużo determinacji, pracy, wsparcia dyplomacji... i szczęścia.