Trzeba przyznać, że konsekwentnie się jej trzyma. Eurocash, który w ostatnich latach wyrósł na handlowego giganta, zwołuje konferencję prasową tylko z okazji przełomowych wydarzeń w historii firmy – takich jak przejęcie spółki McLane czy też planowany zakup Emperii.
– Uważam, że moi akcjonariusze oczekują efektów, a nie zbytnich obietnic. Dlatego mam w zwyczaju rozmawiać o faktach i konkretach – podkreśla Amaral. Gra ostro. Nie zważając na sprzeciw zarządu Emperii, zamierza przejąć 100 proc. jej kapitału.
Zanim wyprowadził Eurocash na tak silną pozycję, pracował w portugalskich oddziałach Unilevera (w latach 1984 – 1989) oraz Nissana (1989 – 1995). W 1995 r. związał się z tamtejszym Jeronimo Martins. Spółka poza dyskontami uruchamiała też hurtownie Eurocash. Jednak portugalska centrala nie była z ich wyników zadowolona. Poszły pod młotek, a odkupił je właśnie Amaral. W 2005 r. wprowadził Eurocash na warszawską giełdę. Spółka Politra, kontrolowana przez Amarala, sprzedała wówczas akcje o wartości 178 mln zł. Ich cena emisyjna wynosiła 3,1 zł. Teraz są ponadsiedmiokrotnie droższe. Eurocash systematycznie zwiększał skalę działalności. W 2005 r. jego obroty wynosiły niespełna 1,7 mld zł. Cztery lata później sięgały 7 mld zł. Wraz ze wzrostem przychodów zwiększały się też zyski.
– Kiedy przejmowałem Eurocash, była to stosunkowo mała firma przynosząca straty. Wraz z zespołem menedżerów uwierzyliśmy w koncept biznesu, który rozwijamy po dziś. Mimo ekspansji nowoczesnych sieci detalicznych, tradycyjne sklepy, czyli nasi główni klienci, mogą się dobrze rozwijać – mówi Amaral. Podkreśla, że jego filozofia biznesowa zakłada niekonkurowanie z własnymi klientami. – Uważam, że takie działanie byłoby nie fair. Dlatego nie prowadzimy własnych sklepów. Mamy natomiast sieci franczyzowe, które wspierają działalność niezależnych właścicieli – mówi.
Jeśli dojdzie do przejęcia Emperii, połączony podmiot osiągnie niemal 18-proc. udział w rynku dystrybucji FMCG (dóbr szybkozbywalnych). Będzie to oznaczało zdystansowanie konkurencji. Kolejny gracz, Makro, ma bowiem zaledwie 6 proc.