[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/10/21/aleksandra-fandrejewska-kryzys-kontra-otwarta-gospodarka/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Zwłaszcza gdy wiadomości tej towarzyszą inne wieści o coraz poważniejszych protestach francuskich pracowników, którzy bronią swoich przywilejów emerytalnych. Jednak gdy popatrzy się, co pomaga poszczególnym krajom rozwijać się po kryzysie, okazuje się, że jest to właśnie otwarta gospodarka. Pomaga szczególnie dwóm krajom: Niemcom w Europie i Chinom, ale już nie tylko na własnym kontynencie, ale na świecie.

Niemieckie Ministerstwo Gospodarki drastycznie podwyższyło prognozę tegorocznego wzrostu gospodarczego do 3,4 proc. Niemcy nazywają się już nawet "lokomotywą Europy". Co prawda minister gospodarki zapowiada, że wzrost ten związany jest przede wszystkim z rozwojem rynku wewnętrznego, co jego zdaniem przesądza o końcu kryzysu, ale nie kwestionuje wpływu eksportu, głównie do krajów azjatyckich, jaki od kilku miesięcy pcha wzrost gospodarczy Niemiec (a także Polski) w górę.

Chiny, podobnie jak Niemcy, wpompowały pieniądze w pakiet stymulacyjny, o czym już rzadko się pamięta. Ale pakiet ten, choć przyspieszył wzrost gospodarki, to równocześnie pozostawił zbyt wiele pieniędzy na rynku. Chiny inaczej niż większość świata obawiają się przegrzania swojej gospodarki. I dlatego niespodziewanie podniosły stopy procentowe. Po pierwszych dość nerwowych reakcjach rynków giełdy wróciły do równowagi. Teraz co prawda chińskie władze zapewniają, że zajmą się reformami stabilizującymi rynek wewnętrzny, ale bez wymiany ze światem nie zapewni im to pozycji lidera.