Rozmowa z Januszem Steinhoffem

Steinhoff: Druga firma paliwowa w Polsce jest ważna dla gospodarki i naszego bezpieczeństwa

Publikacja: 30.03.2011 03:10

Rozmowa z Januszem Steinhoffem

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Rz: Czy rosyjskie oferty na Lotos trzeba wyjątkowo ostrożnie oceniać i bać się skutków przejęcia?

Janusz Steinhoff:

Prywatyzacja tak istotnej firmy dla bezpieczeństwa energetycznego kraju – jaką jest Lotos – wymaga wielkiej rozwagi.

Nie należy odrzucać rosyjskich firm w prywatyzacji w Polsce w ogóle. Ale czy akurat powinny być dopuszczone do prywatyzacji strategicznych spółek – to zależy od samych Rosjan i tego, czy będą w stanie działać jak podmioty biznesowe, a nie narzędzie do uprawiania polityki rosyjskiej. Wiele firm realizuje politykę swoich rządów, ale nikt nie chce u siebie zagranicznego inwestora, który pod wpływem polityki podejmuje decyzje biznesowe.

Ale to rosyjskie firmy wydają się najpewniejszymi inwestorami, mogą zapłacić najwięcej za akcje i najwięcej obiecać Lotosowi?

To nie czynnik fiskalny powinien być brany pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o prywatyzacji. I to nie powinna być szybka prywatyzacja, dopychana kolanem – byleby tylko się udała. Źle się prowadzi prywatyzację w trakcie kampanii wyborczej, a taka w Polsce już się zaczyna. Minister finansów jest ostatnią osobą w rządzie, która powinna decydować o prywatyzacji. Lotos to jedna z lepszych firm w tym kraju, jest nowoczesna, ma strategię, własne plany. Inwestor w Lotosie

– jeśli się pojawi, to powinien spełniać wymagania Skarbu Państwa i przestrzegać reguł obowiązujących w Unii Europejskiej, a z tym rosyjskie firmy mają problemy. Liczę, że to się zmieni, ale do tej pory sygnały, jakie mamy z doświadczeń prywatyzacyjnych z udziałem firm rosyjskich, nie są dobre, wystarczy spojrzeć na przykład litewskiej firmy Lietuvos Dujos. Pamiętamy, co wydarzyło się w Możejkach – gdy PKN Orlen chciał kupić tę rafinerię, Rosja przerwała dostawy ropy.

Może nie powinniśmy patrzeć na rosyjskich inwestorów tylko przez pryzmat Możejek?

Ale trzeba z tego wydarzenia wyciągnąć wnioski, nie chodzi o jakąś rusofobię. Wszyscy rozumiemy działania firm, które chcą wywalczyć  przewagę rynkową nad innymi. Ale w przypadku rafinerii litewskiej to było działanie polityczne, obliczone na osłabienie tej firmy.

Czy bardziej do przyjęcia dla Polski byliby dwaj inwestorzy w Lotosie – firma rosyjska z partnerem zachodnim?

Taki scenariusz też wymaga pewnej ostrożności i dokładnej analizy. Wtedy to zachodni partner musiałby wystąpić w roli gwaranta realizacji umowy prywatyzacyjnej i przekonać do swojej wiarygodności.

Czy nie obawia się pan, że takie wypowiedzi, jak ostatnia premiera Tuska Rosjanie uznają za dyskryminację?

Nie zamykamy się na rosyjskie inwestycje, nie blokujemy ich, w Polsce stacje ma rosyjski Łukoil i oprócz sieci własnej przejął od amerykańskiego ConocoPhillips stacje JET, i nikt nie widział w tym problemu. W tym kontekście wystąpienie premiera uważam za racjonalne. Jesteśmy otwarci, nikogo nie dyskryminujemy, ale to nie znaczy, że przy sprzedaży tak strategicznej firmy jak Lotos nie będziemy szczególnie ostrożni.

 

Janusz Steinhoff jest ekspertem branży energetycznej, pracownikiem naukowym Politechniki Śląskiej. Był prezesem Wyższego Urzędu Górniczego w latach 1990 – 1994.

W rządzie Jerzego Buzka był ministrem gospodarki, a w latach 2000 – 2001 także wiceprezesem Rady Ministrów.

Rz: Czy rosyjskie oferty na Lotos trzeba wyjątkowo ostrożnie oceniać i bać się skutków przejęcia?

Janusz Steinhoff:

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację