Rz: Czy wyobraża pan sobie taką sytuację, że rosyjski koncern naftowy jest inwestorem w gdańskiej grupie paliwowej Lotos?
Jacek Socha:
Tak – to jest scenariusz dla mnie do przyjęcia. Choć wiem, że nie dla wszystkich, ale to dlatego, że mamy do czynienia z nie do końca zdefiniowanym bezpieczeństwem energetycznym. Ja patrzę na to z punktu widzenia użytkownika – posiadacza samochodu, który kupuje benzynę i olej napędowy.
Wychodzę z założenia, że bezpieczeństwo zaopatrzenia kreuje odpowiednia struktura produktowa. Dlatego siedem lat temu zdecydowałem jako minister skarbu o wstrzymaniu prywatyzacji baz paliwowych, czyli spółki Naftobazy. Skoro jednak Rosjanie dostarczają ropę do rafinerii gdańskiej i mogą to robić, i wiadomo, że nie zmieni się to przez lata, to dlaczego nie mieliby też być jej współwłaścicielem.
Zatem nie widzi pan w tym żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego kraju?