Atomowa energia po Fukushimie

O energetyce jądrowej, także w Polsce, mówi Daniel S. Lipman, wiceprezes Westinghouse

Publikacja: 20.04.2011 03:26

Atomowa energia po Fukushimie

Foto: Archiwum

Rz: Awaria w Fukushimie podzieliła Europę – jedne kraje chcą zamykać stare elektrownie atomowe, inne, jak Polska – są nadal zainteresowane ich budową. Komisja Europejska zaleca testy bezpieczeństwa. Jak pan to ocenia?

Daniel S. Lipman: Testy bezpieczeństwa w istniejących elektrowniach to słuszne posunięcie. Może reakcja niektórych polityków była emocjonalna, ale to, co się stało w Japonii, to też dobry moment, by przystanąć i zastanowić się, co dalej z technologią, w jakim kierunku powinna pójść. Warto jednak podejmować decyzje co do przyszłych projektów nuklearnych jak i losów istniejących elektrowni pod wpływem dobrej, rzetelnej oceny, a nie pod wpływem strachu. Ale też trzeba pamiętać, że elektrownie japońskie tak naprawdę dobrze przetrwały trzęsienie ziemi, choć wszystko wokół uległo zniszczeniu, i dopiero tsunami spowodowało uszkodzenia rdzenia i problemy. Nikt nie był w stanie przewidzieć takiego scenariusza, nawet w Japonii.

Szwajcaria i inni analizują, czy kontynuować przygotowania do budowy elektrowni nuklearnych. Może niektóre projekty w ogóle nie będą realizowane, a renesans energii nuklearnej, o którym mówiono ostatnio, nie nastąpi?

Sądzę, że bez względu na dotychczasową reakcję w różnych krajach na wydarzenia w Japonii plany dotyczące nowych inwestycji nie zostaną poważnie zmienione. Mogą zostać wprowadzone zaostrzone wymagania, np. wyższy poziom zabezpieczeń na wypadek zalania. Tam gdzie to konieczne, trzeba będzie dokonać zmian, gdy chodzi o zasilanie zewnętrzne elektrowni. Po Fukushimie widać, że trzeba będzie w elektrowniach rozważyć przechowywanie mniejszej ilości zużytego paliwa niż dotąd.

Czy wydarzenia w Japonii to wyrok dla starych elektrowni, zbudowanych w latach 60. w Europie i na świecie?

Za wcześnie, aby to ocenić, ale możliwe, że niektóre elektrownie trzeba będzie zamknąć. Ale nie chodzi o to, że są niebezpieczne, lecz jeśli wzrosną standardy, ich właściciele mogą nie chcieć już inwestować. Problemem nie jest wiek elektrowni, ale to czy na przestrzeni kolejnych lat były w nich wprowadzane zmiany, czy też nie. Na świecie działają elektrownie, które mają tyle lat co ta w Fukushimie, ale wiele z nich przeszło stałe modyfikacje w celu poprawy bezpieczeństwa.

Skoro elektrownie mają być bezpieczniejsze, czy to znaczy, że będą też dużo droższe?

Nie ma powodu, by technologie były dużo droższe, zwłaszcza że te nowoczesne już mogą mieć odpowiedni poziom zabezpieczeń. A zmiany, o których wcześniej mówiłem, niekoniecznie będą kosztowne. Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że po wydarzeniach w Japonii niektóre kraje mogą mieć nowe wymagania dotyczące bezpieczeństwa, których koszty teraz trudno ocenić. Możliwe, że te wymagania odnosić się będą do operatorów elektrowni. Tutaj decydujący głos należy do urzędów regulacyjnych, czyli organów nadzorujących elektrownie.

Możliwe, że niektóre elektrownie atomowe trzeba będzie zamknąć. Ale nie chodzi o to, że są niebezpieczne

Polski rząd liczy na uruchomienie elektrowni atomowej w 2020 r. Czy to realny plan?

Tak, to jest oczywiście możliwe, o ile dostawca technologii zostanie wybrany nie później niż w przyszłym roku. Przygotowanie prawa i wybór technologii to teraz dla Polski najważniejsze kwestie.

Według harmonogramu technologia zostanie wybrana w 2013 roku...

Nie chcę podważać polskiego harmonogramu, ale jeśli mamy poważnie traktować datę „2020", to przyśpieszenie procesu dawałoby większą pewność. Można mówić też o wyborze technologii w styczniu 2013 roku, lecz przecież nie o to chodzi. Pamiętajmy, że polskie firmy, które mogą być wykorzystane i skorzystać na projekcie atomowym, produkując dla niego, potrzebują czasu na przygotowanie – choćby zdobycie certyfikatów. Jeżeli ma ich być jak najwięcej, na czym nam zależy, a elektrownia ma działać w 2020 r., to optymalnie wybór technologii powinien nastąpić w przyszłym roku. Jeżeli ktoś obiecuje, że przygotuje i wybuduje wszystko w ciągu czterech – pięciu lat, to nie jest rzetelny.

Polski projekt łącznie z pracami przygotowawczymi i infrastrukturą ma kosztować nawet 55 mld zł, czyli 18 mld dolarów. Czy to będzie najdroższa elektrownia atomowa na świecie?

Trudno mi to komentować, a na koszty projektu wpływa wiele czynników. Ta kwota zawiera znacznie więcej niż cenę reaktora. Moje dotychczasowe doświadczenia z Chin i Stanów Zjednoczonych pokazują, że o jednej trzeciej wydatków decyduje wybór lokalizacji. Jeśli będzie tam możliwość chłodzenia, czyli odpowiedni zbiornik wodny, a duże linie energetyczne po sąsiedzku, to i nakłady będą niższe. Wydaje mi się, że dla Polski te właśnie elementy będą miały kluczowe znaczenie.

CV

Daniel S. Lipman jest wiceprezesem Westinghouse Electric Company ds. wsparcia operacji i innowacji. Wcześniej zarządzał projektami nowych elektrowni.  Zanim trafił do koncernu, był analitykiem w firmie doradczej wyspecjalizowanej m.in. w zapobieganiu rozprzestrzeniania broni jądrowej.

Rz: Awaria w Fukushimie podzieliła Europę – jedne kraje chcą zamykać stare elektrownie atomowe, inne, jak Polska – są nadal zainteresowane ich budową. Komisja Europejska zaleca testy bezpieczeństwa. Jak pan to ocenia?

Daniel S. Lipman: Testy bezpieczeństwa w istniejących elektrowniach to słuszne posunięcie. Może reakcja niektórych polityków była emocjonalna, ale to, co się stało w Japonii, to też dobry moment, by przystanąć i zastanowić się, co dalej z technologią, w jakim kierunku powinna pójść. Warto jednak podejmować decyzje co do przyszłych projektów nuklearnych jak i losów istniejących elektrowni pod wpływem dobrej, rzetelnej oceny, a nie pod wpływem strachu. Ale też trzeba pamiętać, że elektrownie japońskie tak naprawdę dobrze przetrwały trzęsienie ziemi, choć wszystko wokół uległo zniszczeniu, i dopiero tsunami spowodowało uszkodzenia rdzenia i problemy. Nikt nie był w stanie przewidzieć takiego scenariusza, nawet w Japonii.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację