Rz: Profesor Charles Goodhart z London School of Economics, jeden z uczestników Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie uznał kryteria z Maastricht za całkowicie wadliwe, czy Pan podziela jego zdanie?
Jan Krzysztof Bielecki
: - Pamiętam rozmowy z twórcami traktatu z Maastrich z czasów, gdy pracowałem jeszcze w Londynie w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, i pamiętam, że w końcówce lat dziewięćdziesiątych panowało powszechne przekonanie, że zapisane w nim warunki, to tylko pierwszy krok. Mówiono wówczas, że to potrzebne regulacje, ale niewystarczające, że jeszcze wiele w tym zakresie trzeba będzie zrobić. Profesor na bazie doświadczeń ostatniego kryzysu potwierdził, że istniejące uwarunkowania są niewystarczające, ponieważ kładą nacisk na kwestie deficytu finansów publicznych i zadłużenia, a nie uwzględniają – ważniejszego w jego ocenie wskaźnika, jakim jest deficyt na rachunku obrotów bieżących.Warunki powinny uwzględniać kwestię nierównowagi zewnętrznej mierzonej m.in. tym deficytem. Zgadzam się znim także w kwestii tego, że brakuje innych wskaźników, które by mówiły o występowaniu nierównowag w poszczególnych krajach i aby to wyprzedzająco można było monitorować. To słuszne postulaty, ale pamiętajmy, że nierównowagi występują od kilkuset lat, od kiedy udaje się zbierać wskaźniki makroekonomiczne i dane faktograficzne o gospodarce. Tyle tylko, że teraz żyjemy w organiźmie polityczno-gospodarczym, jakim jest unia europejska i jak widać ten mechanizm regulacyjno-monitorujący i mechanizm wczesnego ostrzegania po prostu zawiodły.
Minęło ponad dziesięć lat, a drugi krok, o którym Pan wspomniał nie został zrobiony, czy to zaniedbanie?
- To są pytania do polityków. My wówczas w EBOiR-ze patrzyliśmy na to czysto technicznie. Spotykaliśmy się z przedstawicielami dyrektoriatu, który warunki opracowywał i wiem, że takie postulaty się pojawiały, ale kiedy, w jakim momencie miało dojść do rozszerzenia, czy też modyfikacji, to już kwestia polityczna.