Londyn ogłosił wprowadzenie planu przyciągania nowych inwestycji. Jedną z zachęt jest zamiar obniżenia podatku CIT do 23 proc. Dublin, do którego z brytyjskiej stolicy leci się mniej niż godzinę, może jednak zachęcać bardziej – tam fiskus zabiera przedsiębiorcom tylko 12,5 proc. Macie szanse wygrać?
Stuart Fraser: Podatek to tylko niewielka część programu przyciągania inwestycji. Wystarczy zarejestrować się w kraju z niskim podatkiem, ale niekoniecznie tam prowadzić najważniejsze działania. W Europie nie ma globalnych centrów finansowych, które mogą z nami konkurować. Frankfurt czy Paryż, mimo że są poważne, to jednak są to centra lokalne. Dublina ze względu na jego małe rozmiary nie postrzegam jako konkurencji. Największą przewagą Londynu jest jego kosmopolityzm, 300 banków, język angielski, ludzie z całego świata. Połowa nieruchomości w mieście jest w rękach obcokrajowców.
Czy to zmieniło się w czasie kryzysu?