Sposoby pomocy dla strefy euro

Strefa euro potrzebuje traktatowego wprowadzenia reguł wyjścia z tego klubu. Ale nie po to, by wyrzucić z niej Grecję czy inny kraj członkowski, ale dlatego, że takie reguły ją wzmocnią

Publikacja: 20.10.2011 05:00

Cezary Wójcik

Cezary Wójcik

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Red

Za kilka dni odbędzie się kolejny szczyt Unii Europejskiej poświęcony ratowaniu strefy euro. Politycy mają jednak kłopot, ponieważ proponowane z różnych stron – oficjalnych i akademickich – rozwiązania mają na ogół jedną z dwóch wad. Albo dotyczą problemów długoterminowych, nie rozwiązując spraw bieżącej stabilizacji sytuacji (np. tzw. sześciopak), albo koncentrują się na sprawach krótkookresowej stabilizacji, pomijając lub wręcz pogarszając perspektywy długoterminowe (np. euroobligacje).

Dobre rozwiązanie jest jednak w zasięgu ręki. Poniżej przedstawiam jego szczegóły oraz mechanizmy jego oddziaływania na strefę euro w krótkim i długim okresie.

Moja propozycja jest następująca: strefa euro potrzebuje traktatowego wprowadzenia „reguł wyjścia" z tego ugrupowania. Ale – co chcę podkreślić – nie po to, by wyrzucić z niej Grecję czy inny kraj członkowski, ale dlatego, że takie reguły wzmocnią strefę euro.

Wzmocnią ją czterema kanałami:

1) poprzez zwiększenie zewnętrznej dyscypliny rynkowej

2) zwiększenie wewnętrznej dyscypliny makroekonomicznej (której brak był źródłem nierównowagi i jest zagrożeniem długoterminowym)

3) poprzez wzmocnienie zdolności strefy euro do egzekucji prawa i ingerencji w krajową politykę gospodarczą w „rozwiązłych" finansowo krajach (czego brak utrudnia dzisiaj zarządzanie kryzysem)

4) zmniejszenie skali niepewności. Dzięki temu reguły te zmniejszą (a nie zwiększą!) prawdopodobieństwo rozpadu strefy euro lub wyjścia z niej poszczególnych członków. Dlaczego?

Aktualnie obowiązujące zapisy traktatowe – na które chętnie powołują się dla uspokojenia rynków politycy europejscy – określające, że wyjście ze strefy euro nie jest możliwe, wyrażają być może polityczne aspiracje, ale w istocie są dla UE gospodarczo szkodliwe i kontrproduktywne. Są one jednym z głównych źródeł nierównowagi w strefie euro oraz aktualnych problemów w zarządzaniu kryzysem. Jest tak dlatego, że zapisy te są prawnym ekwiwalentem ukrytej gwarancji, że bez względu na okoliczności członkowie strefy euro zobowiązują się wspierać w celu zapobieżenia wyjścia któregoś z nich.

Gwarancja ta tworzy główną pożywkę dla gigantycznego hazardu moralnego zarówno po stronie rynków, jak i poszczególnych krajów członkowskich i umożliwia sytuację, w której maleńki kraj, taki np. jak Grecja, może wziąć całą strefę euro jako swojego zakładnika. Gwarancja ta przenika całą strukturę instytucjonalną strefy euro i jest bombą z dwoma zapłonami.

Po pierwsze, w aspekcie ekonomicznym, gwarancja ta sprawiła, że rynki przez wiele lat podejmowały zbyt ryzykowne działania, traktując na przykład greckie i niemieckie obligacje dokładnie tak samo. To zmniejszyło dyscyplinę rynkową, obniżyło stopy procentowe i otworzyło dostęp do taniego i łatwego finansowania. A to z kolei obniżyło bodźce do reform w krajach członkowskich, jak w Grecji, gdyż w takich warunkach luźną politykę makrofinansową łatwo było sfinansować. Narosła w ten sposób nierównowaga zagraża dzisiaj stabilności całej strefy euro.

Po drugie, w aspekcie politycznym, gwarancja ta przesunęła polityczną siłę w kierunku „rozwiązłych" finansowo krajów peryferyjnych i otworzyła im furtkę do przeniesienia części ich dzisiejszych kosztów dostosowaw- czych – zarówno ekonomicznych, jak i politycznych – na resztę krajów strefy euro. Ponieważ problemy Grecji czy Portugalii niosą efekty zewnętrzne (przelewają się na innych), strefa euro jako blok nie ma innego wyboru, jak dostarczyć wsparcia. W rezultacie ograniczone są znacznie polityczny mechanizm egzekucji prawa (np. paktu stabilności i wzrostu) i możliwość ingerencji strefy euro w wewnętrzną politykę poszczególnych członków. W ostatnich dniach Grecja po raz kolejny nie wypełniła celów fiskalnych zawartych w programie dostosowawczym i jeżeli nie nastąpi zmiana ram funkcjonowania strefy euro, sytuacja ta powtórzy się w przyszłości.

Reguły wyjścia pozwoliłyby rozbroić obie te bomby i jednocześnie dostarczyć dodatkowych korzyści.

Po pierwsze, w sytuacji gdy wyjście ze strefy euro byłoby dozwolone, rynki nie miałyby wyjścia, jak wkomponować prawdopodobieństwo takiej możliwości w szacunki ryzyka zawartego w oprocentowaniu obligacji poszczególnych krajów strefy euro. Długoterminowe stopy procentowe – w normalnych, a nie tylko kryzysowych momentach – byłyby mocniej zróżnicowane i powiązane z wewnętrzną sytuacją gospodarczą krajów. Zewnętrzna dyscyplina rynkowa wzrosłaby.

Po drugie, reguły wyjścia wzmocniłyby pozycję strefy euro w stosunku do rozwiązłych finansowo krajów. Polityczna możliwość egzekucji prawa i ingerencji w wewnętrzną politykę gospodarczą w czasach kryzysu wzrosłaby, ponieważ reguły wyjścia stałyby się częścią (wzmocnionej w ten sposób) pozycji negocjacyjnej w stosunku do niezdyscyplinowanych krajów.

Po trzecie, reguły wyjścia wzmocniłyby wewnętrzną dyscyplinę makrofinansową w poszczególnych krajach, ponieważ zmieniłyby układ bodźców w sferze ekonomii politycznej na wewnętrznej arenie politycznej tych krajów. Byłoby tak, ponieważ skutkiem wprowadzenia tych reguł byłby wzrost postrzeganych kosztów wyjścia (które dzisiaj są niejasne) w relacji do krótkoterminowych politycznych kosztów przeprowadzenia koniecznych reform dostosowawczych.

Ponadto określenie klarownych reguł wyjścia – precyzujących warunki, procedurę i koszty takiej operacji i zasady ich podziału – zmniejszyłoby skalę niepewności. Dzisiaj nikt nie wie, jak taka procedura mogłaby wyglądać pod względem prawnym (kwestia kontraktów prywatnych i publicznych), jakie byłyby koszty, kto by je ponosił i w jakim stopniu. Po określeniu tych reguł wydatnie zmniejszyłoby się pole do spekulacji, niepewność i ich negatywny wpływ na gospodarkę realną zmalałby.

Europa stoi na moście rozpiętym pomiędzy niepożądaną teraźniejszością i pożądaną przyszłością

Przeciwnicy reguł wyjścia mogliby argumentować, że zaledwie samo rozpoczęcie dyskusji na ten temat otworzyłoby puszkę Pandory, w sytuacji kiedy Europa jak tlenu potrzebuje stabilizacji. Byłby to jednak wniosek niewłaściwy. Odwrotnie: rozpoczęcie takiej dyskusji zwiększyłoby szansę na ustabilizowanie sytuacji, ponieważ zwiększyłoby presję na problematyczne kraje, aby te przeprowadziły odpowiednie reformy. Kraje te otrzymałyby jasny sygnał: świat się zmienił, skłonności do ich finansowania przez resztę strefy euro mają swoją granicę – trzeba się wziąć do pracy. Przydałoby się to niewątpliwie Włochom, które są kolejnym słabym ogniwem.

Reguły wyjścia wzmocniłyby pozycję eurolandu w stosunku do rozwiązłych finansowo krajów

Niektórzy mogą też argumentować, że reguł wyjścia nie ma w unii monetarnej USA, która jest punktem odniesienia dla strefy euro. To prawda, ale argument ten nie docenia unikalnego charakteru strefy euro i konsekwencji tego faktu dla jej reformy. Strefa euro jest organizmem sui generis: to unia monetarna pomiędzy suwerennymi krajami, a nie federalny kraj ze wspólną polityką fiskalną. Zgadza się, że zwiększenie stopnia politycznej integracji w Europie, na wzór USA, byłoby krokiem w dobrym kierunku. Ale byłoby chyba czymś bardzo naiwnym oczekiwać, że Europa może osiągnąć w tej sprawie znaczny i na tyle szybki postęp, aby uniknąć kolejnego wstrząsu w najbliższej przyszłości. Europa stoi na moście rozpiętym pomiędzy niepożądaną teraźniejszością i pożądana przyszłością. Nie może się cofnąć, ale marsz do przodu jest niebezpieczny – to wymaga kreatywności i nowatorskich rozwiązań.

Inni komentatorzy mogą się z kolei martwić tym, że reguły wyjścia będą stać w sprzeczności z politycznymi aspiracjami utworzenia nierozerwalnej unii walutowej jako podstawy pełnej integracji politycznej i pokoju. Aspiracje te w pełni podzielam, ale obecne rozwiązania działają w zupełnie odwrotnym kierunku. Może i nieco paradoksalnie, ale to właśnie reguły wyjścia stworzą większe szanse na realizację tych aspiracji. Zmniejszą one (a nie zwiększą!) prawdopodobieństwo wyjścia czy rozpadu strefy euro – właśnie ze względu na ich pozytywny wpływ na ekonomiczne i polityczne uwarunkowania funkcjonowania strefy euro: zwiększoną zewnętrzną dyscyplinę rynkową, zwiększoną dyscyplinę wewnętrzną, wzmocniony mechanizm egzekucji prawa i zmniejszenie niepewności.

Jak to, otwarcie drzwi sprawi, że mniej osób będzie chciało przez nie przejść? Tak, i to nic nowego w ekonomii. Najbliższa analogia to tzw. mechanizm pożyczkodawcy ostatniej instancji. Zapowiedź dostarczenia przez bank centralny nieograniczonej płynności do systemu bankowego paradoksalnie zmniejsza prawdopodobieństwo konieczności udzielenia wsparcia, ponieważ sama taka zapowiedź ma pozytywny wpływ na zwiększenie wiarygodności i zaufania do systemu i ograniczenie ryzyka jego bankructwa.

Potwierdzenie tych tez znaleźć też możemy w naukach politycznych i w historii krajów, które borykały się z zachowaniem swojej integralności terytorialnej. Doświadczenia tych krajów pokazują, że kiedy wyjście jest zabronione, presja na nie wzrasta. Kiedy jednak wyjście jest dozwolone, presja na separację się zmniejsza.

Reguły wyjścia wzmocnią spójność strefy euro i możliwość radzenia sobie z obecnym kryzysem, odpowiadają zarówno na krótko-, jak i długoterminowe wyzwania i są w pełni realne politycznie. Europa ich potrzebuje.

Autor jest profesorem SGH i PAN, doradcą ekonomicznym Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Był dyrektorem Biura ds. Integracji ze Strefą Euro w NBP i członkiem Rady Makroekonomicznej przy Ministrze Finansów

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację