Rząd w Berlinie wystawił dziś na sprzedaż 10-letnie papiery za 6 mld euro, tymczasem inwestorzy kupili je za zaledwie 3,9 mld euro. Wśród analityków nie brakuje nawet ostrych głosów, że to dla Niemiec niemal katastrofa. A dowodem na to, że takie sformułowania są bliskie prawdy, jest bardzo negatywna reakcja rynków finansowych – od razu po opublikowaniu wyników aukcji zaczęły się ostre spadki na giełdach.
Obligacje naszych zachodnich sąsiadów do tej pory były wręcz synonimem pewnej inwestycji i znalezienie chętnych do kupna nie było zazwyczaj najmniejszym nawet problemem.
Dlaczego tym razem popyt był niewielki? Najbardziej popularna hipoteza mówi o tym, że z zakupu tych papierów zrezygnowali Chińczycy, którzy przecież ostatnio deklarowali, że będą pomagać strefie euro w wychodzeniu z kryzysu. Powodów zachowania inwestorów z Kraju Środka może być kilka. Niektórzy mówią nawet o tym, że Pekinowi zależy na zdestabilizowaniu sytuacji w Europie bo to dla nich korzystna sytuacja z punktu widzenia nie tyle gospodarczego co także politycznego. Ale to głosy radykalne. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak wytłumaczenie, że inwestorzy , także ci zza Wielkiego Muru, zrezygnowali z kupna papierów emitowanych przez rząd w Berlinie bo przestają wierzyć w siłę niemieckiej gospodarki. Przecież kraj ten sam też ma swoje problemy. Wystarczy choćby wspomnieć, że dług publiczny Niemiec przekracza 80 proc. PKB, podczas gdy np. dług powszechnie uważanej za jednego z poważnych kandydatów do bankructwa Hiszpanii „tylko" 61 proc. PKB.
Może się więc w ostatecznym rozrachunku okazać, że Berlin biorąc na swoje barki ciężar ratowania eurolandu, sam ten kryzys będzie jeszcze bardziej nakręcał.