Samorządy są zbulwersowane, że do projektu zmiany ustawy o finansach publicznych wpisano limity wyrażone w kwocie, a nie w procencie PKB. Gdyby był wpisany procent - na przykład od 2013 roku 0,6 proc. PKB, to oznaczałoby, że przy wzroście gospodarczym samorządy miałyby większy limit, a przy stagnacji - taki sam. Poza tym wskazują, że resort poszerzył znacząco podmioty - instytucje, jakich dotyczyć ma limit. Mają być to muzea, filharmonie, domy kultury, biblioteki itp. oraz samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej, czyli instytucje, które bardzo rzadko bywają dochodowe.
Trzeba przyznać, że zaproponowane w projekcie rozwiązania na pewno zahamują zadłużanie się samorządów lokalnych. Ale przy okazji zmniejszą znacząco ich inwestycje. Teraz ani w przyszłym roku nie będzie miało to takiego znaczenia, jak miało jeszcze dwa czy trzy lata temu. Ale może mieć za kilka lat. Chyba że nie wierzymy, iż w kolejnej perspektywie finansowej otrzymamy podobne do ostatnich pieniądze z UE. Chyba że nie wierzymy, że spowolnienie, z jakim będziemy borykali się w przyszłym roku, będzie płytsze niż to sprzed trzech lat. Chyba, chyba, chyba. Niestety, tak jak poprzedni rząd wysyłał dość nieprecyzyjne informacje na temat kondycji finansów publicznych, ten realizuje podobny scenariusz. Samorządy zadłużały się (przynajmniej niektóre) ponad miarę i możliwości spłaty, a także w sposób dość nierozsądny. Ale nie powinno się prowadzić z nimi rozmów, które wydawały się wstępnym porozumieniem. A potem je diametralnie zmieniać.