Niestety władze nie chcą nic z tym zrobić, bo to nieprawda, że nie mogą powstrzymać tej fali złomu, często groźnej dla bezpieczeństwa na drogach. W populistycznym zapędzie wprowadzono akcyzę na auta z silnikami powyżej dwóch litrów, chociaż takie silniki w Polsce są produkowane. Znacznie częściej wprowadza się ograniczenia prędkości, niż reperuje drogi, a za tablicami z ograniczeniami chowa się policja z „suszarkami". Bo tak jest bezpieczniej. Trzeba więc dziękować pracownikom polskich fabryk motoryzacyjnych, że wyrobili sobie opinię pracujących najlepiej i najwydajniej w Europie, a jakość aut wyjeżdżających z naszych fabryk jest najwyższej klasy.
Nie mogą się ich nachwalić i szefowie General Motors, i Fiata, i Volkswagena. Kiedy jednak polskie standardy pracy zostaną powielone w innych fabrykach koncernów, może się okazać, że sama jakość i wydajność to zbyt mało. Bo dobrze jest mieć na miejscu rynek, warunki do rozwoju motoryzacji, także bezpieczne drogi i stabilną walutę. Polska straciła już kilka inwestycji w motoryzacji. Między innymi fabrykę Toyoty pięć lat temu. Wygrały te kraje, które prowadzą przyjazną politykę wobec inwestycji tej branży. Oby więc prawdopodobne, wielomilionowe inwestycje w nowe auta dla Gliwic i tyskiego Fiata nie były ostatnie.