Część zmian wymusili inwestorzy niezadowoleni z dotychczasowych szefów firm.
Inwestorzy finansowi zazwyczaj głosują nogami. To znaczy, że jak im się jakaś spółka nie podoba, bo np. jest źle zarządzana, to sprzedają jej akcje. Jednak coraz częściej słychać o tym, że chcą zmiany prezesa firmy. Czasami kończy się na żądaniach, ale bywa, że w końcu rady nadzorcze zaczynają słuchać rynku.
Dobrym przykładem wymuszonego przez inwestorów odejścia była zmiana szefa Nokii jesienią 2010 roku. Nokia nie była jedną firmą w branży, w której inwestorzy przez wiele miesięcy naciskali na zmianę zarządu, obwiniając go o nietrafione decyzje, których efektem był spadek cen akcji. Tak samo było w kanadyjskiej firmie Research In Motion, która jest producentem smartfonów BlackBerry. Gdy przed kilkoma dniami dwaj jej prezesi, z których jeden – Mike Lazaridis – był założycielem firmy, ogłosili, że rezygnują, inwestorzy mogli powiedzieć: dopięliśmy swego. Nowym prezesem został dotychczasowy członek zarządu, który nazajutrz po swoim powołaniu ogłosił, że strategia RIM nie wymaga radykalnych zmian.
Wyliczając styczniowe zmiany, nie można zapomnieć o odejściu Jerry'ego Yanga z portalu Yahoo. Yang był współzałożycielem tej internetowej firmy. Od stycznia 2007 roku do stycznia 2009 roku był jej szefem i ustąpił pod naciskiem inwestorów, którzy zarzucali mu, że ani przychody, ani wartość firmy nie rosną. Na stanowisku zastąpiła go Carol Bartz. O tym, że już nie jest prezesem, dowiedziała się przez telefon we wrześniu ubiegłego roku. Zastąpił ją Yang.
Decyzja, jaką podjął w połowie stycznia, była zaskoczeniem dla rynku, ale szybko uznano, że może ona otworzyć drogę do przejęcia Yahoo. Były prezes był bowiem tym, który w 2008 roku zablokował kupienie Yahoo przez Microsoft, twierdząc, że oferta – 33 dolary za akcje – była zbyt niska. W chwili, gdy Yang podał się do dymisji, akcje portalu kosztowały ok. 15 dolarów.