Po koniec roku dwie agencje ratingowe obniżyły rating Groupamy (w Polsce pod marką Proama) do poziomu o jeden wyższy niż śmieciowy m.in. z uwagi na zaangażowanie kapitału grupy w obligacje greckie. Na ile poważne jest zagrożenie, że ocena zostanie dalej obniżona?
Oczywiście sytuacja nie jest dla nas teraz optymalna, ale podejmujemy wszelkie niezbędne kroki, aby zachować obecny rating. Musieliśmy m.in. wycofać się z rynku brytyjskiego. Współpracujemy także z francuskim regulatorem, by znaleźć rozwiązanie, które może polegać na dalszym przenoszeniu aktywów.
W momencie zwiększonych potrzeb kapitałowych, otwieranie biznesu w Polsce, a co za tym idzie ogromne wydatki, były właściwą decyzją?
Przygotowania do wejścia na polski rynek i jego analizę rozpoczęliśmy znacznie wcześniej, niż zaczął się problemy z greckimi obligacjami. Wycofaliśmy się z Wielkiej Brytanii, ponieważ zrozumieliśmy, że na tym najbardziej konkurencyjnym rynku ubezpieczeń w Europie nie mamy wystarczającej skali działania, by móc osiągnąć odpowiednią siłę i być znaczącym graczem w dłuższym terminie. Polska z kolei to rynek bardzo przyszłościowy, o ogromnym potencjalne – warunki są doskonałe, a dodatkowo dla nas bardzo ważne jest dalsze rozwijanie gałęzi direct, którą na razie mamy tylko we Francji i Hiszpanii. Podejście direct, automatyczne i niskokosztowe, ma ogromną przyszłość w ubezpieczeniach. Rozwój w Polsce poprzez wzrost organiczny wewnątrz grupy, jest częścią naszej podstawowej strategii.
Jakie są wasze cele w Polsce?