Oba te trendy przybyły do nas jako kalki zachodnich serwisów, takich jak amerykański Groupon. Jego polski klon ruszył w kwietniu 2010 roku i wówczas zaczął się u nas boom na ten typ zakupów.
Nie znaczy to jednak, że wcześniej serwisów zakupów grupowych w Polsce nie było. Mało kto pamięta, że już w 2001 roku Wirtualna Polska próbowała uruchomić podobną usługę. Wówczas jednak ten pomysł nie wypalił. Dlaczego? Bo nie było komu z niego korzystać.
Dopiero w ostatnich latach powstała „masa krytyczna" dla tego typu usług, a jest nią 18,5 mln polskich internautów, spośród których – jak wynika z danych PBI – aż jedna trzecia robi zakupy grupowe. W zeszłym roku wydali na nie 400 mln zł – tyle samo, ile np. kosztowała prezydencja Polski w UE albo 20 pociągów Pendolino kupionych przez PKP Intercity. To na razie niewiele w stosunku do blisko 20 mld zł wydanych w ubiegłym roku na zakupy w sieci, ale... ta liczba będzie rosła. Przyczyną jest skupienie się serwisów zakupów grupowych na sprzedaży usług, a nie towarów, jak usiłowano to czynić w 2001 roku. Dużo łatwiej jest bowiem skusić się na grupowy zakup masażu w zniżkowej cenie niż np. na nowy telewizor, którego nie nabywa się przecież spontanicznie.
Sieciowym handlem rządzą znawcy ludzkiej psychiki. Ciekawe, jakie jeszcze szykują niespodzianki dla naszych portfeli.