Tniemy koszty, ile się da, żeby przejść suchą nogą przez grzęzawisko, w jakie może zamienić się system globalnych finansów. W pierwszej kolejności pod nóż idą tak zwane koszty osobowe, czyli po prostu etaty. Od początku stycznia do 10 lutego największe międzynarodowe firmy redukowały zatrudnienie trzykrotnie szybciej niż przed rokiem. Tym, którzy uniknęli zwolnień, przybywa obowiązków. O podwyżkach i premiach muszą zapomnieć.
Ponury to obraz. Są jednak – i to nie gdzieś za górami, za morzami, ale u nas, w Polsce – enklawy, gdzie wciąż żyje się jak w złotych czasach prosperity. Gdzie zarabia się przeciętnie o 2 tys. zł brutto więcej niż krajowa średnia w sektorze przedsiębiorstw. A w perspektywie są premie, nagrody i co najmniej czteroprocentowe wzrosty płac. Te oazy szczęśliwości, o których marzą podczas bezsennych nocy nowi polscy bezrobotni i ci, którzy od paru lat nie mogą doprosić się o podwyżkę, to Kompania Węglowa, KGHM, Bogdanka, Puławy.... Udzielne księstwa mocnych związków zawodowych, które umieją postawić na swoim. Nie oglądając się na okoliczności. Bo w normalnych czasach dobre wyniki wspomnianych firm w pełni uzasadniałyby hojność względem ich pracowników. Ale w czasach niepewnych przezorny właściciel gromadzi zasoby na wypadek, gdy koniunktura znów zawiruje.
Skuteczny związkowiec to prawdziwy skarb. Zwłaszcza w kryzysie.