Euro - kosztowny gadżet

Jeśli strefa euro na trwałe nie rozwiąże swoich problemów, pozostawać będzie w stanie ciągłego kryzysu. Europa nie będzie się wówczas mogła skupić na najważniejszym: poprawieniu konkurencyjności – pisze ekonomista Pekao

Publikacja: 21.02.2012 01:07

Euro - kosztowny gadżet

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Red

Wspól­na wa­lu­ta mia­ła być ko­lej­nym, za­koń­czo­nym suk­ce­sem, eta­pem pro­ce­su in­te­gra­cji oraz orę­żem Eu­ro­py w glo­ba­li­zu­ją­cym się świe­cie. Tym­cza­sem dziś jest głów­nie źró­dłem po­waż­nych pro­ble­mów. W ich ob­li­czu kra­je stre­fy po­sta­no­wi­ły wy­brać dro­gę „uciecz­ki do przo­du", wy­da­jąc set­ki mi­liar­dów eu­ro na utrzy­ma­nie pro­jek­tu wspól­nej wa­lu­ty w je­go wyj­ścio­wym kształ­cie. Każ­dy in­ny sce­na­riusz – a w szcze­gól­no­ści zmia­ny w skła­dzie stre­fy eu­ro – przed­sta­wia­ny jest dziś ja­ko nie­uchron­ny ko­niec pro­ce­su eu­ro­pej­skiej in­te­gra­cji, a cza­sa­mi na­wet ja­ko ko­niec Eu­ro­py. Tym­cza­sem nie jest praw­dą, że al­ter­na­ty­wy nie ist­nie­ją. Co wię­cej, w co­raz więk­szym stop­niu prze­ma­wia­ją za ni­mi wzglę­dy eko­no­micz­ne. War­to je wziąć pod uwa­gę, w prze­ciw­nym ra­zie eu­ro zo­sta­nie spro­wa­dzo­ne do ro­li kosz­tow­ne­go ga­dże­tu.

Gwa­ran­cja do­bro­by­tu

Od­no­sząc się do prze­sła­nek eko­no­micz­nych, na­le­ży za­cząć od ar­gu­men­tów, ja­kie le­gły u pod­staw stwo­rze­nia w Eu­ro­pie stre­fy eu­ro. Od­wo­łu­ją się one do teo­rii mó­wią­cych, że wpro­wa­dze­nie jed­nej wa­lu­ty po­pra­wia ogól­ny po­ziom do­bro­by­tu, gdyż wspól­na wa­lu­ta: – umoż­li­wia bar­dziej efek­tyw­ne wy­ko­rzy­sta­nie ka­pi­ta­łu, – eli­mi­nu­je kosz­ty trans­ak­cyj­ne zwią­za­ne z wy­mia­ną wa­lut, – wzmac­nia pro­ce­sy wy­mia­ny han­dlo­wej opar­tej na prze­wa­gach kom­pa­ra­tyw­nych (wy­ni­ka­ją­cych z róż­ne­go wy­po­sa­że­nia po­szcze­gól­nych kra­jów w za­so­by ta­kie, jak ka­pi­tał, su­row­ce czy pra­ca), – po­przez wia­ry­god­ność EBC – za­po­ży­czo­ną z Bun­des­ban­ku – sta­je się gwa­ran­tem per­ma­nent­nie niż­szych stóp pro­cen­to­wych, za­pew­nia­jąc tym sa­mym wyż­szy wzrost.

Przez kil­ka­na­ście lat funk­cjo­no­wa­nia stre­fy mie­li­śmy fak­tycz­nie do czy­nie­nia z po­wyż­szy­mi pro­ce­sa­mi. Zgod­nie z ocze­ki­wa­nia­mi ka­pi­tał prze­pły­wał z bar­dziej (Pół­noc) do mniej roz­wi­nię­tych, pe­ry­fe­ryj­nych kra­jów stre­fy eu­ro (Po­łu­dnie). W efek­cie koszt ka­pi­ta­łu w przy­pad­ku tych dru­gich zna­czą­co spadł.

Rów­no­cze­śnie eu­ro sty­mu­lo­wa­ło sil­ne pro­ce­sy spe­cja­li­za­cji; bar­dziej zdy­scy­pli­no­wa­na i kon­tro­lu­ją­ca kosz­ty oraz in­no­wa­cyj­na Pół­noc prze­ję­ła funk­cje pro­duk­cyj­ne, pod­czas gdy Po­łu­dnie sta­ło się ob­sza­rem kon­cen­tra­cji na usłu­gach. Do­szło do roz­wo­ju wy­mia­ny han­dlo­wej. Co wię­cej oba pro­ce­sy – prze­pły­wów ka­pi­ta­ło­wych i han­dlo­wych – wza­jem­nie się wspie­ra­ły. Po­zba­wio­ne w co­raz więk­szym stop­niu prze­my­słu Po­łu­dnie by­ło co­raz bar­dziej ska­za­ne na im­port to­wa­rów z Pół­no­cy. Rów­no­cze­śnie, by fi­nan­so­wać ro­sną­cy de­fi­cyt ra­chun­ku ob­ro­tów bie­żą­cych, mu­sia­ło przy­cią­gać co­raz wię­cej za­gra­nicz­ne­go ka­pi­ta­łu.

Nie­do­rób­ki i efek­ty ubocz­ne

W prze­ci­wień­stwie do teo­rii rze­czy­wi­stość oka­za­ła się jed­nak du­żo bar­dziej skom­pli­ko­wa­na. Po pierw­sze, brak efek­tyw­nej kon­tro­li (za­rów­no na po­zio­mie mi­kro, jak i ma­kro) spo­wo­do­wał, że na­pły­wa­ją­cy na Po­łu­dnie ka­pi­tał fi­nan­so­wał nie tyl­ko pro­duk­tyw­ne in­we­sty­cje, ale też nad­mier­ną kon­sump­cję i spe­ku­la­cyj­ne wzro­sty cen na ryn­ku nie­ru­cho­mo­ści. Po dru­gie, zi­gno­ro­wa­no to, że je­śli na­pływ ka­pi­ta­łu do da­ne­go kra­ju przy­bie­ra for­mę za­gra­nicz­nych po­ży­czek, to prę­dzej czy póź­niej kraj ten mu­si się zna­leźć w sy­tu­acji nie­wy­pła­cal­no­ści. Po trze­cie, za­po­mnia­no, że choć jed­no­li­ty ob­szar wa­lu­to­wy sty­mu­lu­je po­pra­wę do­bro­by­tu ja­ko ca­ło­ści, to sam z sie­bie nie za­pew­nia, że ta po­pra­wa na­stę­pu­je rów­no­mier­nie we wszyst­kich kra­jach. Wręcz prze­ciw­nie – ogól­ne­mu wzro­sto­wi po­zio­mu bo­gac­twa mo­że to­wa­rzy­szyć szyb­ki jej wzrost w jed­nych re­gio­nach przy rów­no­cze­snym spad­ku w in­nych.

Ta­ka sy­tu­acja wy­stę­pu­je szcze­gól­nie sil­nie, je­śli do jed­no­li­te­go ob­sza­ru wcho­dzą istot­nie róż­nią­ce się go­spo­dar­ki. Z tych też wzglę­dów nie­zbęd­ny jest me­cha­nizm do­ko­nu­ją­cy wtór­nej re­dy­stry­bu­cji tych ko­rzy­ści. Ta­ki me­cha­nizm sta­no­wi wspól­ny bu­dżet (fe­de­ra­lizm), na któ­ry kra­je stre­fy się jed­nak nie zde­cy­do­wa­ły.

Pozbawione w coraz większym stopniu przemysłu Południe było coraz bardziej skazane na import towarów z Północy

Wy­da­wać by się mo­gło, że wnio­ski, ja­kie po­win­ny wy­cią­gnąć kra­je stre­fy eu­ro z obec­ne­go kry­zy­su, po­win­ny zmie­rzać do: – wy­eli­mi­no­wa­nia ułom­no­ści w pro­ce­sach prze­pły­wu i wy­ko­rzy­sta­nia ka­pi­ta­łu, – wy­eli­mi­no­wa­nia za­kłó­ceń (róż­ni­ce w sys­te­mach po­dat­ko­wych, po­za­pła­co­wych kosz­tach pra­cy itd.) pro­wa­dzą­cych do nie­uza­sad­nio­nej, nad­mier­nej spe­cja­li­za­cji i wresz­cie – stwo­rze­nia me­cha­ni­zmu re­dy­stry­bu­cji ko­rzy­ści wy­ni­ka­ją­cych z ist­nie­nia stre­fy.

Pro­jekt co­raz bar­dziej po­li­tycz­ny

Tym­cza­sem ścież­ka, ja­ką ob­ra­no, jest in­na. Nie ma zgo­dy na fe­de­ra­lizm, a in­stru­men­ty w ro­dza­ju EFSF i ESM ma­ją cha­rak­ter wy­bit­ne an­ty­kry­zy­so­wy, a nie sys­te­mo­wy. Naj­więk­szy pa­ra­doks obec­nej sy­tu­acji po­le­ga jed­nak na tym, że w ra­mach apli­ko­wa­nych roz­wią­zań uwa­gę kon­cen­tru­je się na dzia­ła­niach, któ­re ma­ją od­wró­cić na­tu­ral­ne pro­ce­sy zwią­za­ne z po­wsta­niem ob­sza­ru jed­no­li­tej wa­lu­ty. Do te­go zmie­rza bo­wiem pre­sja na kra­je Po­łu­dnia, aby unie­za­leż­ni­ły się od za­gra­nicz­ne­go fi­nan­so­wa­nia.

Ta­ka sy­tu­acja mu­si si­łą rze­czy pro­wa­dzić do wzro­stu róż­ni­cy stóp pro­cen­to­wych w kra­jach Pół­no­cy i Po­łu­dnia (oszczęd­no­ści prze­sta­ją być roz­dzie­la­ne rów­no­mier­nie, a tam, gdzie ich bra­ku­je, sto­py idą w gó­rę). Rów­no­cze­śnie, aby przy­wró­cić rów­no­wa­gę ze­wnętrz­ną, kra­je Po­łu­dnia mu­szą z jed­nej stro­ny gwał­tow­nie ogra­ni­czyć wła­sny po­pyt, z dru­giej zaś stop­nio­wo od­bu­do­wać swo­ją ba­zę pro­duk­cyj­ną. Skut­ku­je to ogra­ni­cze­niem wy­mia­ny han­dlo­wej w ra­mach stre­fy.

Rów­nież ko­rzyść wy­ni­ka­ją­ca z per­ma­nent­nie niż­szych stóp mo­że wkrót­ce oka­zać się ilu­zo­rycz­na. Pro­wa­dząc eks­tre­mal­nie eks­pan­syw­ną po­li­ty­kę, Eu­ro­pej­ski Bank Cen­tral­ny po­dej­mu­je ry­zy­kow­ną grę, w któ­rej staw­ką jest dłu­go­ter­mi­no­wa wia­ry­god­ność an­ty­in­fla­cyj­na.

Z wy­mie­nio­nej na po­cząt­ku li­sty ko­rzy­ści zwią­za­nych z utwo­rze­niem stre­fy eu­ro bez­spor­na po­zo­sta­je dziś już tyl­ko eli­mi­na­cja kosz­tów trans­ak­cyj­nych. Tym­cza­sem kosz­ty w po­sta­ci utra­ty nie­za­leż­ne­go kształ­to­wa­nia wa­run­ków mo­ne­tar­nych cią­gle trze­ba po­no­sić. W efek­cie z eko­no­micz­ne­go punk­tu wi­dze­nia dla wie­lu kra­jów stre­fy eu­ro sta­je się bez­u­ży­tecz­ne.

Bio­rąc pod uwa­gę co­raz mniej ko­rzyst­ny bi­lans eko­no­micz­nych efek­tów zwią­za­nych z funk­cjo­no­wa­niem stre­fy eu­ro, w jesz­cze więk­szym stop­niu niż kie­dyś jej trwa­nie w obec­nym kształ­cie wy­ni­ka z po­bu­dek po­li­tycz­nych. Są one zwią­za­ne z oba­wa­mi (przy­naj­mniej tak się je przed­sta­wia), że ja­kie­kol­wiek zmia­ny w kształ­cie stre­fy bę­dą tak na­praw­dę ozna­czać za­ne­go­wa­nie ca­łe­go do­tych­cza­so­we­go pro­ce­su in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej, a być mo­że za­gro­żą na­wet sta­bil­no­ści Eu­ro­py.

Fe­de­ra­lizm al­bo wa­lu­ta dla wy­bra­nych

Bro­niąc idei in­te­gra­cji wa­lu­to­wej w przy­ję­tym kształ­cie, Niem­cy i Fran­cja sta­ra­ją się na­rzu­cić wi­zję, że obec­na sy­tu­acja to nie ty­le pro­blem stre­fy, ile je­dy­nie kil­ku nie­od­po­wie­dzial­nych kra­jów. Ta­ka wi­zja jest nie­uczci­wa, a wy­ni­ka z bra­ku men­tal­nej doj­rza­ło­ści do te­go, aby ro­zu­mieć, że stre­fa eu­ro to je­den or­ga­nizm go­spo­dar­czy, a nie tyl­ko zbiór okre­ślo­nych go­spo­da­rek.

Bezsporna pozostaje dziś już tylko eliminacja kosztów transakcyjnych

Z ko­lei w kon­tek­ście (de-) sta­bi­li­za­cji Eu­ro­py war­to za­uwa­żyć, że każ­dy pro­ces in­te­gra­cji wspie­ra sta­bi­li­za­cję tak dłu­go, jak dłu­go sty­mu­lo­wa­ne przez nie­go zmia­ny są ko­rzyst­ne dla spo­łe­czeństw. Je­śli nie dzia­ła­ją do­brze – tak jak ma to dziś miej­sce w przy­pad­ku stre­fy eu­ro – to za­wsze dzia­łać bę­dą de­sta­bi­li­zu­ją­co.

Więk­szość wy­mia­rów sze­ro­ko ro­zu­mia­ne­go pro­ce­su in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej spraw­dza się, dla­cze­go więc spo­łe­czeń­stwa mia­ły­by z nich re­zy­gno­wać? Nie dzia­ła je­dy­nie przy­ję­ta for­mu­ła funk­cjo­no­wa­nia stre­fy eu­ro. Ob­ra­na ścież­ka „uciecz­ki do przo­du" to śle­py za­ułek – idzie bo­wiem wbrew na­tu­ral­nym pro­ce­som zwią­za­nym z jed­no­li­tym ob­sza­rem wa­lu­to­wym. W kon­se­kwen­cji po­wo­du­je, że kra­je człon­kow­skie stre­fy znaj­du­ją się w sy­tu­acji schi­zo­fre­nicz­nej; mu­szą rów­no­cze­śnie pod­le­gać no­wym (zwią­za­nym z ob­sza­rem jed­no­li­tej wa­lu­ty) i sta­rym (kra­ju z wła­sną wa­lu­tą) za­sa­dom. Ta­ka sy­tu­acja nie mo­że być źró­dłem trwa­łej rów­no­wa­gi.

Je­śli po­li­ty­cy i spo­łe­czeń­stwa stre­fy nie doj­rza­li do fe­de­ra­li­zmu, to je­dy­nym roz­sąd­nym wyj­ściem jest zmia­na kształ­tu stre­fy. Ob­szar wspól­nej wa­lu­ty po­wi­nien zo­stać ogra­ni­czo­ny do kra­jów Pół­no­cy. W sen­sie go­spo­dar­czym są one du­żo bar­dziej zbli­żo­ne do sie­bie, tak więc efek­ty sty­mu­lo­wa­ne przez jed­no­li­tą wa­lu­tę nie bę­dą na ty­le sil­ne, by ro­dzić istot­ną po­trze­bę fe­de­ra­li­zmu.

To praw­da, że bio­rąc pod uwa­gę licz­ne, po­wsta­łe przez ostat­nich kil­ka­na­ście lat za­leż­no­ści, pro­ces zmia­ny kształ­tu stre­fy nie był­by ła­twy. Jest on jed­nak moż­li­wy pod wa­run­kiem, że zo­sta­nie opar­ty na prze­ko­na­niu, że błę­dy po­peł­nio­ne zo­sta­ły po obu stro­nach – Pół­no­cy i Po­łu­dnia – i że w związ­ku z tym kosz­ty zmia­ny kształ­tu stre­fy po­win­ny być po­dzie­lo­ne.

Je­śli stre­fa eu­ro na trwa­łe nie roz­wią­że swo­ich pro­ble­mów, po­zo­sta­wać bę­dzie w sta­nie per­ma­nent­ne­go kry­zy­su. Eu­ro­pa nie bę­dzie wów­czas mo­gła się sku­pić na głów­nym za­da­niu – po­pra­wie­niu swo­jej kon­ku­ren­cyj­no­ści w glo­bal­nym świe­cie. Czas dzia­ła na jej nie­ko­rzyść. W szyb­kim tem­pie roz­wi­ja­ją się go­spo­dar­cze po­tę­gi Azji i Ame­ry­ki Po­łu­dnio­wej, a co wię­cej, do gry po­wró­cą wkrót­ce USA.

Głę­bo­ka re­struk­tu­ry­za­cja w po­łą­cze­niu z re­wo­lu­cją ener­ge­tycz­ną (ta­ni gaz i ro­pa w efek­cie eks­plo­ata­cji złóż łup­ko­wych) pro­wa­dzi tam do stop­nio­wej re­in­du­stria­li­za­cji. Mo­że się oka­zać, że ol­brzy­mim kosz­tem eu­ro zo­sta­nie za­cho­wa­ne nie ja­ko eu­ro­pej­ski oręż, ale kosz­tow­ny ga­dżet, sym­bol go­spo­dar­cze­go upad­ku Eu­ro­py.

Au­tor jest dy­rek­to­rem w Biu­rze Ana­liz Eko­no­micz­nych Ban­ku Pe­kao

Wspól­na wa­lu­ta mia­ła być ko­lej­nym, za­koń­czo­nym suk­ce­sem, eta­pem pro­ce­su in­te­gra­cji oraz orę­żem Eu­ro­py w glo­ba­li­zu­ją­cym się świe­cie. Tym­cza­sem dziś jest głów­nie źró­dłem po­waż­nych pro­ble­mów. W ich ob­li­czu kra­je stre­fy po­sta­no­wi­ły wy­brać dro­gę „uciecz­ki do przo­du", wy­da­jąc set­ki mi­liar­dów eu­ro na utrzy­ma­nie pro­jek­tu wspól­nej wa­lu­ty w je­go wyj­ścio­wym kształ­cie. Każ­dy in­ny sce­na­riusz – a w szcze­gól­no­ści zmia­ny w skła­dzie stre­fy eu­ro – przed­sta­wia­ny jest dziś ja­ko nie­uchron­ny ko­niec pro­ce­su eu­ro­pej­skiej in­te­gra­cji, a cza­sa­mi na­wet ja­ko ko­niec Eu­ro­py. Tym­cza­sem nie jest praw­dą, że al­ter­na­ty­wy nie ist­nie­ją. Co wię­cej, w co­raz więk­szym stop­niu prze­ma­wia­ją za ni­mi wzglę­dy eko­no­micz­ne. War­to je wziąć pod uwa­gę, w prze­ciw­nym ra­zie eu­ro zo­sta­nie spro­wa­dzo­ne do ro­li kosz­tow­ne­go ga­dże­tu.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Ptak-Iglewska: Program „kawalerka minus” zmiecie kandydata na prezydenta?
Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku