Być może w latach 30. ubiegłego wieku, gdy guru interwencjonistów pisał te słowa, była to prawda. Dziś ludzie czynu, czyli politycy, w zależności od swoich celów swobodnie dobierają sobie intelektualnych patronów. Rząd chce zlikwidować OFE? Proszę bardzo, znajdzie się znany ekonomista, którego poglądy taki ruch uzasadniają. Zechce je przywrócić? I na to będzie teoria firmowana znanym nazwiskiem.
To oczywiście nie tylko kwestia przebiegłości polityków, którym wygodnie jest podeprzeć się autorytetem wpływowego teoretyka. Nie bez winy są sami ekonomiści, którzy różnią się w poglądach jak nigdy wcześniej. Paradoksem jest, że wielką schizmę w ekonomii zapoczątkował właśnie Keynes, odrzucając nauki m.in. swojego nauczyciela Alfreda Marshalla, jakoby gospodarka automatycznie zmierzała do równowagi i wskazując, że często wymaga to rządowej stymulacji.
Dziś to właśnie nauki Keynesa w ich współczesnej odmianie są chętnie przywoływane przez polityków, aby uzasadnić fiskalną rozrzutność. Nie jest raczej przypadkiem, że w poniedziałek trzy czołowe uczelnie Portugalii, zmuszonej przez międzynarodowych wierzycieli do cięcia deficytu budżetowego, jednocześnie przyznały doktorat honoris causa Paulowi Krugmanowi. To podobno pierwszy taki przypadek w historii, kiedy zgodnie przyznały takie wyróżnienie.
Bez wątpienia Krugman to wybitny ekonomista, na co wskazuje przyznany mu w 2008 r. Nobel, ale w portugalskim kontekście jego główną zasługą jest jego „prymitywny keynesizm", jak określił niedawno jego poglądy Jeffrey Sachs. „Krugman ma na wszystko jedną odpowiedź, którą są wydatki rządowe, wydatki rządowe i jeszcze raz wydatki rządowe" – tłumaczył zasłużony dla Polski ekonomista.
Portugalczyków Krugman nie zawiódł. Obierając doktoraty oświadczył, że Lizbona nie może godzić się na gwałtowne cięcie deficytu budżetowego, bo to wpędzi ją w głęboką recesję, która tylko nasili jej problemy fiskalne. „Gdy następnym razem usłyszycie ekonomistów przywołujących Europę jako dowód na to, że należy ograniczyć siatkę bezpieczeństwa społecznego i ściąć wydatki pomimo ryzyka głębokiej recesji, musicie pamiętać o jednym: oni nie wiedzą, o czym mówią" – ujął swoje lizbońskie przemyślenia na łamach „Houston Chronicle".