Oczywiście chęć przyciągnięcia czytelnika wymusza zastosowanie np. katastroficznych komunikatów. Stąd z góry można założyć, że choć wiele polskich dróg faktycznie się sypie i pęka, ale z całą pewnością nie jest tak źle ani z budowaną wciąż obwodnicą Poznania, ani autostradą A2 czy A4.

Fakt pozostaje faktem – mało znacząca – wydawałoby się informacja, która pojawiła się kilka dni temu, o zauważonych po ustąpieniu mrozów pęknięciach w podbudowie niektórych odcinków powstających właśnie tras powoli przekształca się w wielki spór pomiędzy wykonawcami a Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Ostatnio na szali pojawiły się nawet ostrzeżenia ze strony GDDKiA, że jeśli firmy nie przedstawią programu usunięcia pęknięć, oczywiście na własny koszt, po prostu wylecą z budowy. Jednak sama kwestia, kto tak naprawdę ponosi winę za to, że w niektórych miejscach w podbudowie drogi, jeszcze przed położeniem ostatecznej warstwy asfaltu, po zimie pojawiły się szczeliny, nie jest wcale oczywista. Firmy zarzucają GDDKiA, że to konsekwencja niewłaściwej, a narzuconej w przetargach technologii, dyrekcja jest przekonana, że „prawidłowe, zgodne z dopuszczonymi regułami, zastosowanie technologii WMS, za co zgodnie z kontraktami odpowiada wykonawca, pozwoliłoby na uniknięcie zarówno spękania, jak i koleinowania się nawierzchni", co w środę wyjaśniła w komunikacie. Nie jesteśmy ekspertami, nie nam orzekać, kto zawinił. Miejmy tylko nadzieję, że spór o szczeliny zostanie szybko i skutecznie rozwiązany i nie sprawi, że oddanie i tak dramatycznie w wielu miejscach opóźnionych odcinków autostrad opóźni się jeszcze bardziej.

W tle „afery szczelinowej"  powstaje jednak pytanie, dlaczego trasy budowane przez koncesjonariuszy nie mają aż takich opóźnień i – po ujawnionych kilka lat temu niedociągnięciach na jednym z odcinków A2 budowanych przez Autostradę Wielkopolską – znaczących, technicznych wpadek? Dlaczego na oddanym niedawno fragmencie A2 do granicy z Niemcami AW SA była w stanie równiutko położyć betonową nawierzchnię, a na powstającym właśnie odcinku S8 miedzy Piotrkowem Trybunalskim a Mszczonowem w niektórych miejscach trzeba ją będzie dodatkowo szlifować? Dlaczego Zarówno AW SA, jak i GTC były w stanie oddać swoje odcinki przed czasem, czego nie może dokonać żadna z firm budujących pod nadzorem GDDKiA? Co ciekawe, często są to te same firmy...

Formuła Partnerstwa Publiczno-Prywatnego przy tak dużych inwestycjach jest skomplikowana i wymagająca dyscypliny od partnerów, ale partnerowi prywatnemu zależy na jak najszybszej i najporządniejszej realizacji inwestycji, bo od tego momentu zaczyna zarabiać. A wszelkie poprawki fuszerek rzutują na finansowy wynik projektu. W formule państwowej – choć chwalonej niegdyś za to, że szybsza i prostsza w realizacji, coś szwankuje. Dlatego dobrze byłoby – pomijając kwestie szczelin – gruntownie ją przemyśleć przed rozdaniem kolejnych pieniędzy na budowę dróg z unijnego budżetu na lata 2014-2020. Żeby nie tylko nie trzeba było później łatać i szlifować, ale i świecić oczami za opóźnienia inwestycji, niezależnie od tego, po czyjej stronie dziś leży wina. Bo w ostatecznym rozrachunku zdecydowanie mniej traci na tym GDDKiA czy budujące drogi firmy, a więcej - gospodarka i kierowcy. Warto o tym pamiętać.